Kontynuacja z wątku o Loiselu.
[Najbardziej, to z czystej ciekawości: skoro komiksy Disneya powstają obecnie głównie w Europie, to czy odbiorcą też jest rynek europejski, czy wydaje się je także w USA? Dziwne to niezmiernie...]
Bardzo dziękuję za to spostrzeżenie, bo nigdy tego nie podkreśliłem na blogu, lecz tak pokrótce.
Komiksy Disneya są szalenie popularne w Europie Zachodniej. Finlandia, Holandia - tam pisma z komiksami Disneya biją rekordy, a w takich krajach jak Niemcy, Włochy, Francja, Norwegia czy Szwecja sprzedają się świetnie, nadal w dziesiątkach lub setkach tysięcy egz., choć widać spadki ostatnimi lat.
A w USA? W USA komiksy Disneya były bardzo popularne do lat 60. Do pewnego momentu najlepiej sprzedającym się komiksem był "Walt Disney's Comics", a następnie, jeszcze w 1961 roku, "Uncle Scrooge". Potem dziwne decyzje wydawnicze, ogólny spadek poziomu pism spowodował stopniową marginalizację pism.
I przyszedł rok 1986 i licencję na komiksy Disneya w USA dostało Gladstone. Po raz pierwszy za komiksy Disneya zabrali się ludzie, którzy wiedzieli co to jest. Publikowali klasykę, europejskie komiksy i swoje historie (Rosa, Van Horn). Było dobrze, niestety potem Disneyowi odbiło przy popularności "Kaczych Opowieści", wziął licencję, zaczął wydawać 10 tytułów miesięcznie i od tego momentu zaczęły się kłopoty kolejnych wydawnictw. W ciągu ostatnich 24 lat komiksy Disneya (liczę tylko regularne wydania) były wydawane przez 4 wydawców z 3 przerwami o łącznej długości 10 lat.
Obecnie komiksy Disneya w USA wydaje IDW i sprzedają się (lekko mówiąc) średnio. Prezentują bardzo dobre europejskie komiksy, ale co z tego, jeżeli amerykańscy czytelnicy praktycznie zapomnieli, że istnieje coś takiego jak komiksy Disneya.
Czyli tak podsumowując, komiksy Disneya w USA praktycznie nie istnieją. Fantagraphics wydaje niszowe kolekcje, IDW niszowe zeszytówki, a potem Don Rosa jedzie na konwent w USA i większość ludzi, którzy do niego podchodzą chcą rysunek jakiegoś superbohatera. Europejskie komiksy pojawiają się w USA, ale dla europejskich wydawców jest to rynek znacznie mniejszy niż polski czy może nawet czeski.