Mając dwa wydania amerykańskie z Gladstone i Fantagraphics, w końcu po długich oporach zabrałem się za ŻICSM w nowym wydaniu Egmontu. O licznych błędach i niedoróbkach było już naprawdę sporo. Chciałbym tylko zaznaczyć, że to co mnie najbardziej raziło to bardzo słaba jakość druku w wydaniu od Egmontu. Praktycznie wszystkie strony są mniej lub bardziej nieostre, blade, a i kolor czasem dziwnie jaskrawy. Może mieli słabe materiały źródłowe, ale w takim razie powinni wybrać lepsze, niż najtańsze norweskie. Dla kogoś kto nie widział innych wydań może to nie będzie aż tak rażące, ale dla kogoś kto zetknął się z innym porządnym wydaniem to aż boli (dochodzi tu kwestia czcionki, tłumaczenia, wykadrowanych okładek, czy i tak skąpych artykułów i materiałów dodatkowych).