A wiesz, Szyszko, jak ja sobie tak kiedyś liczyłam, to mi wyszło, że shounenów w Polsce jest więcej, niż shoujo... Tylko że nie patrzyłam jedynie na zakończone w Japonii serie, ale na ogół. Bo rzeczywiście serie shoujo (z tych trzech wydawnictw, jakie znam) wydawane są wszystkie zakończone (nie wiem, jak "Tokyo Mew Mew", bo to dla mnie za 'młoda' manga). I, jak tak teraz przemyślę sprawę, to może jednak tych shoujo jest więcej? E tam, nie chce mi się dokładnie sprawdzać
.
Aha, do zakończonych shounenów policz Alitę, "Gunsmith Cats", Kindola (który pewnie w Polsce nigdy do końca wydany nie zostanie, co nie zmienia faktu, że w Japonii zakończony jest), "Slayers", "Chobits", "Love Hina", "Video Girl Ai", chyba również "GTO". To, że to nie są Twoje klimaty, nie znaczy, że to nie są mangi shounen
.
Na biedę rynku polskiego narzekać można, choć się nie powinno - rynek się rozwija i nie jest źle. Aczkolwiek, jak zawsze, mogłoby być lepiej. Gorzej, zresztą, również. Nigdy jednak nie należy porównywać naszych wydawnictw z USAńskimi, niemieckimi czy francuskimi. Nie dość, że oni wszyscy wcześniej zaczęli, to jeszcze posługują się językami, które - co prawda w różnych 'wariacjach' - znane są praktycznie na całym świecie. Co najmniej jednego z nich każde z nas uczyło się w szkole (przyznam, że ja wszystkich, ale z marnym skutkiem). A ilu obcokrajowców uczy się języka polskiego? Bez porównania... Przez to rynek zbytu jest bez porównania mniejszy. To i na mniej można sobie pozwolić i wolniej to wszystko idzie.
Mangi zagraniczne (poza japońskimi
, choć nie znam języka
) kupuję raczej rzadko i, jeśli już, to tylko po angielsku - zdecydowanie najlepiej go znam. Z dawnych lat mam dwa tomy "Ranmy 1/2" (miałam 4) w pierwszej edycji VIZ i trzytomowe wydanie "Mai The Psychic Girl", też większego formatu. Potem dokupiłam "Black And White" (bardzo nietypowe, jak na mangę), 1-3 i 7 tom "Banana Fish", pierwszy tom "Speed Racera". Naprawdę, zajęło mi to lata: miałam całe 15 tomów "Marsa" po angielsku (kilka ostatnich sprzedałam), pierwsze trzy tomy "GTO", "Chobits" i "Harlem Beat" (to ostatnie zamierzam kupować dalej), po jednym tomie "Slam Dunka", "Planet Ladder", "Lupin III", chyba coś jeszcze (nie chce mi się iść na górę do pokoju i sprawdzać
). Moim ostatnim nabytkiem są cztery tomy (czyli cała seria) "Antique Bakery" z pachnącymi okładkami
.
Po japońsku kupuję dużo, głównie dlatego, że tym handluję
(oficjalnie i legalnie...). Ale czasem kupię też coś dla siebie, jakieś rzadsze mangi, co do których mogę niemal z góry założyć, że się nie sprzedadzą. Ot, takie "Iryuu" (na razie mam trzy pierwsze tomy) - mnie fascynuje, ale ludzie zwykle kupują rzeczy bardziej popularne. Tudzież łatwiejsze w tłumaczeniu (studenci japonistyki lubią uczyć się na komiksach
). Podobnie jest z "Eien no With"; dopiero do mnie idzie, ale nie sądzę, by ktoś chciał to kupić - zostanie dla mnie, uwielbiam płakać przy tej mandze.
Ps. Skłamałam, mam coś po francusku
: prawie całe "I'll" Asady - z czasów, kiedy wydawało mi się, że po francusku zrozumiem więcej, niż po japońsku
. Lubię kreskę tego rysownika, a ta akurat manga jest IMO najładniejszym komiksem o koszykówce, jaki widziałam. No i bohaterów ma... tego... interesujących
.
EDIT
Jeszcze jedno: co bym chciała widzieć wydane w Polsce? Oj, baaaardzo dużo różnych rzeczy. Są wśród nich shoujo i shounen (w tym takie w typie Szyszki
), seinen i jousei. Obyczajówka, kryminał, fantastyka, historia. Od koloru do wyboru - i brak czasu (oraz pamięci
), by to wszystko powymieniać. Mang godnych wydania jest bardzo dużo, a przyznać muszę, że 'wpadam' tylko na te, które można gdzieś znaleźć po angielsku. Z pewnością nie są to jedyne pozycje godne poznania, patrząc choćby na takiego Aladyna, który pojawiał się w "Mangamixie" (lubiłam to, smok mnie rozwalał, a żaba jeszcze bardziej
), a po angielsku AFAIK wydany nie został. Zresztą, żeby daleko nie szukać, nasza "Hiroszima 1945" ("Hadashi no Gen") też w USA raczej nie wyszła
.