Autor Wątek: nie tylko polskie wydania :)  (Przeczytany 25480 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Szyszka

  • Redakcja KZ
  • Radca bracki
  • *
  • Wiadomości: 4 517
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Nyeco Większe Zuo
nie tylko polskie wydania :)
« dnia: Lipiec 07, 2007, 12:02:35 pm »
generalnie rynek mang jest bardzo bogaty, niestety w Polsce jesteśmy nieco z tyłu - ot, choćby sam fakt, ze posiadam w domu całość wydania niemieckiego Ranmy 1/2 (zakończona seria), podczas gdy u nas seria jeszcze jest w powijakach może świadczyć o tym, że daleko nam do sąsiadów.

nie jest to jednak miejsce do narzekania, raczej wolałabym, żeby służylo wymianie poglądów na temat mang nie wydawanych u nas... od razu mówię, że jakiekolwiek uwagi w stylu "wow, a skąd to masz" są nie na miejscu. bo mam z zagranicy :P czekanie na wydanie w Polsce niektorych tytułów może przyprawić o wrzody i, jak słusznie zauważyła Louise w temacie o Samotnym Wilku, czasem lepiej zaopatrzyc się u sąsiadów, a nauka obcych języków ułatwia życie :P

tak ogólnie - czy czytujecie mangi nie wydawane u nas? co chcielibyście widzieć na naszym rynku? może ktoś ma interesujące poglądy na temat różnic między wydaniami zagranicznymi a polskimi (bo ja na temat Kenshina mogę epopeję napisać, mam go chyba już w 5 jezykach, ale nie chcę walić megaposta na wstępie :))? czy raczej gustujecie w pozycjach bitewnych, czy raczej słodkich historiach o miłości? zapraszam :)
mam na avku pikacza
co się nie zatacza
z oponką lata
a w tle męska klata

Offline Dembol_

nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 07, 2007, 02:51:53 pm »
W mojej kolekcji posiadam sporo tytułów zakupionych poza granicami naszego kraju. Kilka niemieckich, kilka angielskich i sporo prosto z Japonii.

Z niemieckich mam zarówno wydania Planet Manga (Burn Up W & Excess) i Egmontu (Shamo 1-4). Obie firmy wydają w standardzie zbliżonym do lepszych wydań naszego Egmontu czy Heat'a/Freemana od JPFu - brak obwoluty, niezły biały papier, wyraźny druk. Dobrze pocięte strony

Bardzo podobne wydanie oferuje amerykański Viz Comics, z którego mam trzy tomy Battle Angel Ality: Last Order. Bardzo podobnie wydano Fist of the Blue Sky. Z wydań USA jednak wszystko miażdży reedycja Fist Of The North Star (tzw. Master Edition) nieistniejącej już firmy Gutsoon Entertainment/Raijin Comics. Większy format, papier kredowy, obwoluta dobrej jakości, zero cenzury (która dalej pojawia się w niektórych mangach w US) i pełen kolor. Niektóre kadry powodują opad szczęki dwa piętra niżej. Szkoda, że wyszło tylko 9 tomów zanim firma upadła, a niektóre tak strasznie ciężko dostać :( Strasznie lubię takie powiększone wydania. Powoli przymierzam się do amerykańskiego Akiry, którym można zabijać ludzi (6 tomów, 350 stron, B5), ale nie wiem czy jest inna wersja niż odwrócona (na czytaną od lewej). Nie jestem straszliwym purystą pod tym względem, ale jeśli jest to wolałbym tą.
Mam też w podobnej formie cały past arc (łącznie prawie 600 stron w B5) z Tenjo Tenge. Dla miłośników kreski danego artysty jest to świetna sprawa. Planuję też zakupić nowe tomy Berserka w podobnym formacie o ile potwierdzą się plotki o tym, że pierwszy zawiera kolorowe strony z oryginalnego pierwszego tomu, które były dostępne tylko w wydaniu gazetowym (ponad 10 lat temu:(. Japońskie wydania są zbliżone do naszych (obwoluta, rozmiary i papier różne), ale częściej mają kolorowe strony i inne bajery (pin-upy), których u nas próżno szukać (może poza Vagabondem). Z wydań z Japonii mam po kilka tomów Air Gear, Berserka, całość Tenjo Tenge i jeszcze jakieś tam pojedyncze tomiki.
Jeżeli kogoś to interesuję mogę wykonać kilka zdjęć albo rozpisać się dokładniej na temat dowolnego wydania, które mam.

Oczywiście najbardziej opłaca się importować mangi, których u nas nie ma i/lub nie wyjdą prawie na pewno (czyli prawie wszystko dla starszego czytelnika i co mnie interesuje). Ostantnio wyszło np. MPD Psycho w USA :D Ponadto jest strasznie dużo pozycji, które nie są szerzej znane, a powinny być. Jest masa świetnych (przynajmniej dla mnie) seinen'ów, które ciężko w nawet internecie złapać (skany/RAWy). Często ceny są bardzo konkurencyjne, tylko przesyłka zazwyczaj swoje kosztuje :(
Jak tak patrzę na półki to wydaje mi się, że więcej mam wydań obcych... O.O

Offline Szyszka

  • Redakcja KZ
  • Radca bracki
  • *
  • Wiadomości: 4 517
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Nyeco Większe Zuo
nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 08, 2007, 02:55:16 pm »
cóż, podobnie się ma z moją półką. zamiast wydawać pieniądze na jakieś smutne Wishe, Kamikaze czy inne Brzoskwinie wolę wydać troszki więcej pieniążków i zafundować sobie Berserka, Fruits Basket czy takie choćby Waq Waq (pozazdrościłam chyba Nakago :P). faktem jest , ze u nas więcej pozycji wydawanych jest dla 12-14 latków niż dla czytelników starszych... i tak jestem pełna podziwu za to że wyszedł Eden, Akira, Saiyuki (choć to ostatnie to pewnie będzie jedyna manga minekury, bo podobnież plotka głosi, żę tak jakiś homoerotyzm kwitnie... hm, może przeczytam całość jeszcze raz i coś znajdę :P).

zdecydowanie wolę zabuszować w anglojęzycznych wydaniach - raz, że więcej, dwa, że nie muszę żebrać o kolejne tomiki, jak to bywa w przypadku polskich wydawnictw.

ogólnie dla wielbicieli shounenów w Polsce rynek nie jest łaskawy... a ja cierpię. Chyba oprócz Ranmy* nie ma wydawanych zakończonych serii (Dragon Balla miłościwie pominę). FMA, Miecz nieśmiertelnego, Inu-Yasha, Naruto - wszystkie one są nadal wydawane, więc w najlepszym wypadku "dogonimy" zagranicę (tia, już to widzę) i będziemy kwitnąć w oczekiwaniu na kolejny tom.
A przecież istnieją zakończone serie - Soul Hunter, Waq Waq, MAR, Flame of Recca, Jiraishin, Nausicaa, Monster, SaiKano... ale nie, lepiej wydać jakieś "nie, dziękuję" czy inne serduszkowo-różowe romansidło. szyszki są wściekłe. i nawet nie dlatego, że Kenshina nie wydają dalej - z tym tłumaczeniem to może nawet lepiej, że się skończyło... mam szczerą nadzieję spotkać kiedyś tłumacza. i grzecznie zapytać, czy rozumie coś takiego jak transmisja kulturowa i czy byłby tak miły i zaczął stosować ją poprawnie...

*chociaż nie obraziłabym się, gdyby tłumaczenie nie było taką koszmarną kalką z wydania niemieckiego, praktycznie pozbawioną wdzięku i transmisji kulturowej, przez co nazwy technik brzmią debilnie... a można przecież dobrze (i zabawnie) przetłumaczyć shounena - patrz Naruto, gdzie nazwy technik brzmią odpowiednio górnolotnie, ale jakoś wpadają w ucho i ujmują ogólny sens techniki, choć może nie są dosłownym tłumaczeniem :)
Już nawet CCSakurkę bym kupiła, ech.
mam na avku pikacza
co się nie zatacza
z oponką lata
a w tle męska klata

Offline Nakago

nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #3 dnia: Lipiec 08, 2007, 07:56:29 pm »
A wiesz, Szyszko, jak ja sobie tak kiedyś liczyłam, to mi wyszło, że shounenów w Polsce jest więcej, niż shoujo... Tylko że nie patrzyłam jedynie na zakończone w Japonii serie, ale na ogół. Bo rzeczywiście serie shoujo (z tych trzech wydawnictw, jakie znam) wydawane są wszystkie zakończone (nie wiem, jak "Tokyo Mew Mew", bo to dla mnie za 'młoda' manga). I, jak tak teraz przemyślę sprawę, to może jednak tych shoujo jest więcej? E tam, nie chce mi się dokładnie sprawdzać :-p.

Aha, do zakończonych shounenów policz Alitę, "Gunsmith Cats", Kindola (który pewnie w Polsce nigdy do końca wydany nie zostanie, co nie zmienia faktu, że w Japonii zakończony jest), "Slayers", "Chobits", "Love Hina", "Video Girl Ai", chyba również "GTO". To, że to nie są Twoje klimaty, nie znaczy, że to nie są mangi shounen ;-).

Na biedę rynku polskiego narzekać można, choć się nie powinno - rynek się rozwija i nie jest źle. Aczkolwiek, jak zawsze, mogłoby być lepiej. Gorzej, zresztą, również. Nigdy jednak nie należy porównywać naszych wydawnictw z USAńskimi, niemieckimi czy francuskimi. Nie dość, że oni wszyscy wcześniej zaczęli, to jeszcze posługują się językami, które - co prawda w różnych 'wariacjach' - znane są praktycznie na całym świecie. Co najmniej jednego z nich każde z nas uczyło się w szkole (przyznam, że ja wszystkich, ale z marnym skutkiem). A ilu obcokrajowców uczy się języka polskiego? Bez porównania... Przez to rynek zbytu jest bez porównania mniejszy. To i na mniej można sobie pozwolić i wolniej to wszystko idzie.

Mangi zagraniczne (poza japońskimi ;-), choć nie znam języka :-p) kupuję raczej rzadko i, jeśli już, to tylko po angielsku - zdecydowanie najlepiej go znam. Z dawnych lat mam dwa tomy "Ranmy 1/2" (miałam 4) w pierwszej edycji VIZ i trzytomowe wydanie "Mai The Psychic Girl", też większego formatu. Potem dokupiłam "Black And White" (bardzo nietypowe, jak na mangę), 1-3 i 7 tom "Banana Fish", pierwszy tom "Speed Racera". Naprawdę, zajęło mi to lata: miałam całe 15 tomów "Marsa" po angielsku (kilka ostatnich sprzedałam), pierwsze trzy tomy "GTO", "Chobits" i "Harlem Beat" (to ostatnie zamierzam kupować dalej), po jednym tomie "Slam Dunka", "Planet Ladder", "Lupin III", chyba coś jeszcze (nie chce mi się iść na górę do pokoju i sprawdzać :-p). Moim ostatnim nabytkiem są cztery tomy (czyli cała seria) "Antique Bakery" z pachnącymi okładkami :-D.

Po japońsku kupuję dużo, głównie dlatego, że tym handluję ;-) (oficjalnie i legalnie...). Ale czasem kupię też coś dla siebie, jakieś rzadsze mangi, co do których mogę niemal z góry założyć, że się nie sprzedadzą. Ot, takie "Iryuu" (na razie mam trzy pierwsze tomy) - mnie fascynuje, ale ludzie zwykle kupują rzeczy bardziej popularne. Tudzież łatwiejsze w tłumaczeniu (studenci japonistyki lubią uczyć się na komiksach ;-)). Podobnie jest z "Eien no With"; dopiero do mnie idzie, ale nie sądzę, by ktoś chciał to kupić - zostanie dla mnie, uwielbiam płakać przy tej mandze.


Ps. Skłamałam, mam coś po francusku :-p: prawie całe "I'll" Asady - z czasów, kiedy wydawało mi się, że po francusku zrozumiem więcej, niż po japońsku :lol:. Lubię kreskę tego rysownika, a ta akurat manga jest IMO najładniejszym komiksem o koszykówce, jaki widziałam. No i bohaterów ma... tego... interesujących :-D.



EDIT
Jeszcze jedno: co bym chciała widzieć wydane w Polsce? Oj, baaaardzo dużo różnych rzeczy. Są wśród nich shoujo i shounen (w tym takie w typie Szyszki ;-)), seinen i jousei. Obyczajówka, kryminał, fantastyka, historia. Od koloru do wyboru - i brak czasu (oraz pamięci :-p), by to wszystko powymieniać. Mang godnych wydania jest bardzo dużo, a przyznać muszę, że 'wpadam' tylko na te, które można gdzieś znaleźć po angielsku. Z pewnością nie są to jedyne pozycje godne poznania, patrząc choćby na takiego Aladyna, który pojawiał się w "Mangamixie" (lubiłam to, smok mnie rozwalał, a żaba jeszcze bardziej :lol: ), a po angielsku AFAIK wydany nie został. Zresztą, żeby daleko nie szukać, nasza "Hiroszima 1945" ("Hadashi no Gen") też w USA raczej nie wyszła :roll:.
"Bo przyjdzie Nakago i Ci odpisze" - Ainaelle

"[...] intelektualista jest to wysoce wykształcony facet, który nie radzi sobie z arytmetyką, jeśli nie zdejmie wpierw butów, i jest z tego upośledzenia dumny." - R.A. Heinlein, "Kot, który przenika ściany"

Offline Dembol_

nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #4 dnia: Lipiec 08, 2007, 08:30:29 pm »
WAQ WAQ ma jakiś związek z grą o podobnym tytule (taka bijatyka kiedyś była)?

I kolejny temat zamienia się w narzekanie na nasze wydania :) Taka już smutna nasza polska rzeczywistość.
Bardzo mnie dziwi, że żadne z naszych wydawnictw nie wpadnie na pomysł, żeby wydać jakieś niezłe, krótsze serie, po 2-3 albo nawet 5-10 tomów, które może nie są bardzo popularne, ale na pewno znalazłyby pewne grono nabywców, a jeśli nie to nie trzeba ich męczyć przez następne 10 lat (patrz Heat). Blue Heaven (czy coś innego Tsutomu Takahashi), Majin Devil, Dogs (Miwa Shirow), Blame/Noise, Planetes wszystkie mają niewiele tomów i są co najmniej dobrymi pozycjami.

Tymczasem Egmont ma Ranmę, Inuyashę, Miecz Nieśmiertelnego, powili goni je Eden, Mandragora nowych tytułów nie wyda przez następnych 10 lat, o ile do tego czasu skończy wydawać LWaC i Vagabonda, JPF - Naruto, FMA, OMG, a Waneko męczy GTO (a poza tym serie, których targetem wybitnie nie jestem). Wszystko to mangi po ok. 20 (a często więcej) tomów, a jak wiadomo im dalej w las tym sprzedaż mniejsza (może oprócz hitów jak Naruto).

Bardzo dobre pod tym względem są Niemcy gdzie wychodzi/wyszło bardzo dużo spośród pozycji o których pisałem akapit wyżej. Tylko język mają głupi :/ Może uda mi się w sierpniu znaleźć czas na intensywny kurs co byłoby zbawieniem, tak w pracy jak i hobbystycznie.

Offline Louise

  • Redakcja KZ
  • Stolnik bracki
  • *
  • Wiadomości: 1 546
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #5 dnia: Lipiec 08, 2007, 09:00:16 pm »
Jako, że z komiksów japońskich kupuję głównie yuri, to oczywiste jest, że tylko w oryginale. Zrobiłam jedynie trzy wyjątki: Works i Rica tte Kanji (bo wersje japońskie są wyprzedane) i koreańskie 12 Days (żeby dobić do pełnej kwoty podczas zakupów u Witka). Poluję też na wszelkie yuri doujinshi stworzone przez Mario Yamadę, a oczywiście też dostępne są jedynie w Japonii i to za spore pieniądze.
Mojego ulubionego Claymore'a zaczęłam kupować na długo przed tym, jak pojawiła się wersja anglojęzyczna (podobno ocenzurowana), podobnie z piękną wizualnie mangą Darkside Blues oraz rewelacyjnym Golgo13. Yotoden - w samej Japonii ukazał się tylko pierwszy tom, reszta w antologii. Tym bardziej nie miałam co czekać na wydanie go za granicą. Otomo, Ikeda, Kakinouchi, Samura, Sonoda, Ikegami, Yuki, Kishiro – tak zdecydowanie same japońskie wydania na półce.  
Z mang po niemiecku mam tylko jeden tom samurajskiego Kamui. Po angielsku, poza wyżej wymienionymi, tylko kilka zeszytówek. Po polsku jedynie Samotny Wilk, Hiroszima i Detektyw Jeż.
Zawsze wolałam wydania oryginalne, gdzie nie ma ingerencji tłumacza czy cenzora. Cenowo też raczej opłaca się ściągać oryginały. Poza tym japońskie importy mają ten charakterystyczny zapach stęchlizny ;)

Cytat: "Dembol_"
Bardzo mnie dziwi, że żadne z naszych wydawnictw nie wpadnie na pomysł, żeby wydać jakieś niezłe, krótsze serie, po 2-3 albo nawet 5-10 tomów, które może nie są bardzo popularne, ale na pewno znalazłyby pewne grono nabywców, a jeśli nie to nie trzeba ich męczyć przez następne 10 lat (patrz Heat).


Samotny Wilk - nie jest to krótka seria, ale jej wydanie na rynku ucieszyło raczej komiksowców niż mangowców. Powiedzmy, że to może być kwestia wydania nie przez mangowe wydawnictwo a przez Mandrę. Ale historie Ikegamiego raczej dzielą los Samotnego. Możliwe więc, że inny tytuł z półki seinen miałby taki sam znikomy odzew. Może po prostu polscy czytelnicy do pewnych komiksów jeszcze nie dojrzeli?

Offline norbs

nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #6 dnia: Lipiec 09, 2007, 10:48:49 am »
Przeczytawszy temat mogę odrazu stwierdzić ze moje poglądy bardzo sie różnią od reszty. Ze mieszkam za granica już jakiś czas, polskie wydania są u mnie jak najbardziej mile widziane. Na pewno nasuwa wam się pytanie, "jakim cudem jeśli masz X-ilość innych tytułów po ręka?" Otóż to ze niektóre wydanie po prostu sa nie do zniesienia. Taki dark horse-owaty Samotny wilk. Nie ze jest droższy od polskiego (dwukrotnie) a do tego jeszcze go zflipowali żeby się czytało po amerykańsku. (z lewej na prawa) Idiotycznie to wygląda jak widać Ogami trzyma miecz w lewej ręce. Mnie to krew zalewa. To samo z mieczem nieśmiertelnego. Juz wole poczekać te parę miesięcy na następny tom niż się katować z zdurniało wersja.

Seinenami specjalnie się (narazie?) nie interesuje a z angielskich shonenów to kupuje co chyba wiele osób na polskim rynku by chciało zobaczyć: Bleach, D. Gray-man no i DN (wydanie zakończone, na razie słuchu brak o tomie 13)

Japońskie to na razie tylko mam kilka art booków i  2 data booki Bleach. Mialem okazje kupić japońskie tomy naruto i bleach ale wtedy pomyślałem ze się nie przydadzą. Teraz może i tak, planuje iść na japonistykę w następnym roku ale zobaczymy jak to się potoczy. ;)

Offline Szyszka

  • Redakcja KZ
  • Radca bracki
  • *
  • Wiadomości: 4 517
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Nyeco Większe Zuo
nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #7 dnia: Lipiec 09, 2007, 03:07:41 pm »
oj, Louise, ocenzurowane to mało powiedziane. jestem w połowie 11 tomu i jak dotąd nie zauważylam NIC, co by mogło świadczyć o tym, że to yuri. ot, współtowarzyszki broni, czasem się obejmą i tyle, do tego stopnia, ze gdyby nie wyraźne biuściki i kobiece imiona to bym rzekła, że to udziwniony shounen z bezpłciowcami. bardzo bym chciała zobaczyć róznice między Twoimi tomikami a wydaniem, które ja czytałam, bo wiem, że raczej byś się w ocenie mangi nie pomyliła, klasyfikujac ja do yuri. i generalnie jestem zła, bo czuję cięcia cenzora...

Nakago: Alita, "Gunsmith Cats", "Slayers", "Chobits" - oki, zapomniałam o nich, a nie dlatego, że jeśli JA czegoś nie lubię, to to nie jest shounen :P Przy czym co do Slayersow (podobnie jak do NGE czy Wolf's Raina z wydawanych w Polsce i FMPanica) mam stosunek nieufny, jako że manga powstala na fali popularności serii i ksiażek. A ja mam alergię na tego typu zabiegi, takie juz moje zboczenie ><

"Love Hina", "Video Girl Ai"? owszem, przeznaczone dla chłopców bardziej niz dla dziewczyn, ale ratunku... tak samo shounenem była by każda pozycja ecci. harem to harem i już.
mam na avku pikacza
co się nie zatacza
z oponką lata
a w tle męska klata

Offline Dembol_

nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #8 dnia: Lipiec 09, 2007, 03:35:54 pm »
Cytat: "Szyszka"
oj, Louise, ocenzurowane to mało powiedziane. jestem w połowie 11 tomu i jak dotąd nie zauważylam NIC, co by mogło świadczyć o tym, że to yuri. ot, współtowarzyszki broni, czasem się obejmą i tyle, do tego stopnia, ze gdyby nie wyraźne biuściki i kobiece imiona to bym rzekła, że to udziwniony shounen z bezpłciowcami. bardzo bym chciała zobaczyć róznice między Twoimi tomikami a wydaniem, które ja czytałam, bo wiem, że raczej byś się w ocenie mangi nie pomyliła, klasyfikujac ja do yuri. i generalnie jestem zła, bo czuję cięcia cenzora...

ale wiesz, że yuri to nie tylko pukanko? Ogólnie związki między kobietami. Nie tylko stricte hardcore les umc umc umc. (ekspertem nie jestem, ale skoro relacje Guts x Griffith można podciągnąć pod yaoi, więc chyba dobrze pamiętam)
 
Prędzej chodzi o sceny takie jak przy pierwszym 'przebudzonym' który grzebie jęzorem we wnętrznościach Mirii. To podobno obcięli. I nie wiem czy czegoś po śmierci Teresy nie pominęli (1-2) strony. Wnioskuje po tym co piszą na 4chanie i po anime. Znalazłem gdzieś na dysku  kumpla rawy, wiec przeglądnę. Skany po tomie 8 (albo 7) to już zwykłe skanlacje z oryginału, więc tam cięć nie ma.

Cytuj
Samotny Wilk - nie jest to krótka seria, ale jej wydanie na rynku ucieszyło raczej komiksowców niż mangowców. Powiedzmy, że to może być kwestia wydania nie przez mangowe wydawnictwo a przez Mandrę. Ale historie Ikegamiego raczej dzielą los Samotnego. Możliwe więc, że inny tytuł z półki seinen miałby taki sam znikomy odzew. Może po prostu polscy czytelnicy do pewnych komiksów jeszcze nie dojrzeli?
To niech wydadzą dla komiksiarzy bo mangowcy mają dosć często mentalność 15-letnich dziewczynek i mangi dla takiego targetu czytają. Z dobrą reklamą w odpowiednich serwisach i niedługą serią, która potrafi się sama obronić powinno się sprzedać przyzwoicie, a i paru normalnych fanów mangi też by się skusiło (patrz: Eden).

Offline Szyszka

  • Redakcja KZ
  • Radca bracki
  • *
  • Wiadomości: 4 517
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Nyeco Większe Zuo
nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #9 dnia: Lipiec 09, 2007, 04:07:35 pm »
jeśli się czepiać definicji, to historia o miłości kobiecej BEZ pukanka to shojo ai, a Louise wyraźnie mówi, że Claymore to yuri. w temacie o yuri na forum m&a zostałam dość intensywnie przeszkolona, więc zakładałam, że jeśli coś jest bez pukanka, to jest shojo-ai, a z pukankiem - yuri.
czemu się czepiam? bo cały ton Claymore jest lekko nostalgiczny i naprawdę piękny. chciałabym coś wiecej wiedzieć o bohaterkach, poznać je dokładnie, a cenzura mi to uniemożliwia. to mnie wkurza, a nie brak "scenek".
O sile Claymore może świadczyć to, że przeczytalam wszystko w dwa dni i zarwałam spory kawał nocy, bo tak wciągnęlo. nie dlatego, że się ładnie panienki biją, ale wlaśnie ze względu na bohaterki, ich charaktery i poostawy wobec siebie, swojego ciała i świata.

fani mangi owszem, maja często mentalność 15 letnich dzieciaków, głównie dlatego, że są 15 letnimi dziewczynkami/chłopakami. jeśli w okolicy ma sie możliwośc dostania tylko takich produktów, to czasem z braku czegoś lepszego sięga się po takie kwiatki, mimo tego, zę się ma te 20+. i dodam, że nie kazdy 15 latek czytający mangę jest już "fanem". często jest to zauroczenie jednym tytułem czy dwoma.

inny czytelnik, ktory zobaczy samurajskie miecze od razu prychnie, że to dla dzieciakow i zazwyczaj będzie miał rację, bo większość mang w Polsce JEST dla dzieciaków i nieważne, że to będzie Samotny Wilk. kwestia skojarzenia.
mam na avku pikacza
co się nie zatacza
z oponką lata
a w tle męska klata

Offline Nakago

nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #10 dnia: Lipiec 09, 2007, 05:37:31 pm »
Cytat: "Szyszka"
"Love Hina", "Video Girl Ai"? owszem, przeznaczone dla chłopców bardziej niz dla dziewczyn, ale ratunku... tak samo shounenem była by każda pozycja ecci. harem to harem i już.

No i tak właśnie jest: każda (przynajmniej z tych, które znam... ze słyszenia) pozycja ecchi jest shounen. Dziewcząt to nie rajcuje (no, teoretycznie, przynajmniej :-p), to są m/a dla chłopców. 'Harem to harem'? Porównasz Ourana do LH? Ja na pewno nie - Ourana lubię, LH od biedy trawię. To harem i to harem, ale jakże się różnią... Bo też to shoujo, a to shounen. Nie od parady Japończycy mają dla dziewcząt i chłopców różne czasopisma i serie wydawnicze: już z góry widać, które dla kogo. Zawartość też mówi sama za siebie...
"Bo przyjdzie Nakago i Ci odpisze" - Ainaelle

"[...] intelektualista jest to wysoce wykształcony facet, który nie radzi sobie z arytmetyką, jeśli nie zdejmie wpierw butów, i jest z tego upośledzenia dumny." - R.A. Heinlein, "Kot, który przenika ściany"

Offline Dembol_

nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #11 dnia: Lipiec 09, 2007, 08:23:50 pm »
Cytuj
bo cały ton Claymore jest lekko nostalgiczny i naprawdę piękny. chciałabym coś wiecej wiedzieć o bohaterkach, poznać je dokładnie, a cenzura mi to uniemożliwia.
Na pewno cenzorzy wycięli akurat takie sceny, które Ci to umożliwią.
Proszę Cię...
Jak już pisałem cenzura jeśli jest to jest szczątkowa i sprowadza się do drobiazgów typu sutki. Sprawdziłem nawet tego przebudzonego z poprzedniego postu i jest w pełnej okazałości w wydaniu US. Młoda Clare biegająca z głową Teresy to pewnie też tylko wymysł twórców anime.

Cytuj
Claymore (Volume 2 and 3 (possibly 4+)) Viz Media (Shonen Jump Advanced)
Artwork edits: Small mummy penis was edited from artwork in volumes 2 and 3. Unknown if volumes 4 and up will have any edits.

Oh noes! No mummy penis = no buy. (cytując jednego z komentujących powyższy wpis).

Nie jestem zwolennikiem jakiejkolwiek ingerencji w oryginały, ale brak sutka czy penisa zombiego nie odbierze mi przyjemności z czytania mangi (chyba, że sutki i penisy to jakaś niezmiernie ważna część Claymore o czym autor napisze dopiero w 20 tomie;). Ty piszesz co najmniej jakby to było drugie Tenjo Tenge, gdzie podobne poprawki (i zmiany w tłumaczeniu) liczone są w setkach. http://www.digitalsin.bebopboard.net/tenten/ - tutaj dokładna lista zmian.

Cytuj
fani mangi owszem, maja często mentalność 15 letnich dzieciaków, głównie dlatego, że są 15 letnimi dziewczynkami/chłopakami. jeśli w okolicy ma sie możliwośc dostania tylko takich produktów, to czasem z braku czegoś lepszego sięga się po takie kwiatki, mimo tego, zę się ma te 20+. i dodam, że nie kazdy 15 latek czytający mangę jest już "fanem". często jest to zauroczenie jednym tytułem czy dwoma.
Jak dla mnie 20-latek z kilkuletnim stażem w mandze jarający się kolejnym klonem Love Hiny nie jest czymś normalnym. Gusta powinny dojrzewać z ludźmi. Też kiedyś jarałem się Naruto czy uznawałem Love hinę za szczytowe osiągnięcie japońskiej animacji, ale to było dużo lat temu gdy zaczynałem w tym biznesie. Teraz sam jestem dziadkiem i cóż innego mógłbym dać mojemu wnukowi jeśli nie Naruto czy Love Hinę, ale sam wolę co innego.

Co do negatywnych skojarzeń to dużo komiksiarzy kojarzy mangę z tytułami dla dzieci bo w większości takie pozycje u nas wychodzą. Jednak wielu ceni sobie Usagiego, Lone Wolfa, Vagabonda, Heat'a, Eden czy cośtam innego bo to po prostu niezłe komiksy i nie ma znaczenia skąd pochodzą. Naprawdę niewielu jest tak bardzo na nie ciętych jak np. mangowcy na komiks niejapoński (oprócz yareckiego, lol) i większość jest otwarta na dobre pozycje. Albo ja mam szczęście i spotykam normalnych ludzi.

Offline Louise

  • Redakcja KZ
  • Stolnik bracki
  • *
  • Wiadomości: 1 546
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #12 dnia: Lipiec 09, 2007, 08:53:44 pm »
Cytat: "Szyszka"
a Louise wyraźnie mówi, że Claymore to yuri.


Wręcz przeciwnie. Ja wyraźnie mówię, że Claymore zawiera wątki shoujo-ai.

Cytuj
w temacie o yuri na forum m&a zostałam dość intensywnie przeszkolona, więc zakładałam, że jeśli coś jest bez pukanka, to jest shojo-ai, a z pukankiem - yuri.


<wzdech> Widzę, że nic nie wyniosłaś z lekcji w temacie o yuri.

I tak przy okazji. W Claymore nie ma shoujo-ai, przecież nawet autor tak twierdzi. :roll:

Offline Szyszka

  • Redakcja KZ
  • Radca bracki
  • *
  • Wiadomości: 4 517
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Nyeco Większe Zuo
nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #13 dnia: Lipiec 10, 2007, 08:18:15 am »
oki, dziękuję za sprostowanie wszystkich moich wątpliwości. uczyć sie lubię i z przyjemnością koryguję swoje poglądy, nawet za cenę tonu "boże z kim ja gadam roll-roll". przypomnę Ci, Louise, ze "lekcja" zaczęła się od moich wątpliwości, czy shojo-ai i yuri to nie to samo i podział jest sztuczny... twierdziłam, że jest sztuczny. więc jednak dobrze myślałam? <tez sobie wzdechnę>

jeśli rzeczywiście w Claymore cenzura nie była tak drastyczna, to śmiem twierdzić,że to nawet shojo-ai nie jest, raczej wspólnota losów i tych samych problemów połączona z kobiecą wrazliwością, która kontrastuje z brutalnością świata wokoło. podobną sytuację mamy w Naruto choćby, a nikt nie mówi, że to shounen-ai (za wyjątkiem nienormalnych fanek) - stosunki dziecko-mistrz, zasłanianie własnym ciałem przyjaciela, czasem lekko nagie ciała. naprawdę, przeczytałam prawie całe Claymore i nie zobaczyłam NIC, więc założyłam cięcia cenzury. my bad, sorry. a nagie kobiety, nawet dotykające sie, są po prostu estetyczne. bosz, już boginki z Oh my Goddess są bardziej erotyczne na niektórych rysunkach...

Nakago, w takim razie FYuugi tez jest haremem? bo jak dla mnie to zwykłe shojo. bo dla mnie Ouran jest nietypowym shojo, dokładnie jak FY. Nietypowym, bo KOMEDIOWYM,  komedie jako takie trudno jest zaliczyć do jakiegokolwiek nurtu "odgórnego", podobnie jak fantasy, jednak głównie to shojo. JKest jedna dziewczyna i dwóch facetów, którzy moze nawet ją kochają, kończy z jednym z nich. reszta facetów jest tłem komediowym i tylko trochę się "odkrywają" pod jej wpływem. FY, jak w mordę dał, tyle że na wesoło...

Dembol, niestety muszę się z Toba zgodzić, 20 latek jarający się LH jest zjawiskiem smutnym. Ja ograniczam sie do wydań japońskich, owszem, ale głównie dlatego, żę nawet na nie czasu mi nie starcza... choć oczywiście staram sie w miarę możliwości zaliczyć klasyki komiksu ogólnie... niemniej ortodoksja jest zła. lekarstwo - więcej pozycji "normalnych" na rynku...
mam na avku pikacza
co się nie zatacza
z oponką lata
a w tle męska klata

Offline Nakago

nie tylko polskie wydania :)
« Odpowiedź #14 dnia: Lipiec 10, 2007, 04:43:13 pm »
Szyszeczko, FY jest takim samym 'haremem', jak Ouran. Czyli shoujo-haremem :-p. LH jest shounen-haremem. Jak dla mnie różnica między shoujo a shounen jest nawet (?) tu bardzo wyraźna - mimo że wszystko to są 'haremy', to przecież się różnią omal jak niebo i ziemia ;-).
"Bo przyjdzie Nakago i Ci odpisze" - Ainaelle

"[...] intelektualista jest to wysoce wykształcony facet, który nie radzi sobie z arytmetyką, jeśli nie zdejmie wpierw butów, i jest z tego upośledzenia dumny." - R.A. Heinlein, "Kot, który przenika ściany"

 

anything