Mając chwilkę czasu napiszę parę słów o Arenie '07. Była to bardzo fajna impreza, świetna organizacja, fajna atmosfera. Szkoda tylko że tak mało graczy, ale mam nadzieję że odbije to się dużą liczbą graczy na Bazyliszku.
Trochę o samych bitwach. Grałem pieszym Rohanem z Theodenem, G-B-G, 17 łukach, 17 oszczepach, 9 Wosach i 5 RRG i jednym tarczownikiem.
I bitwę miałem przyjemność grać z Alexandrem, trochę wyrównując nasze rachunki z Rumii.
Udało mi się nie zostać okrążonym przez Gondor i wygrać 13:7. Zabrakło jednej tury do większego zwycięstwa. Bardzo miła bitwa.
Następną bitwę musiałem stoczyć z towarzyszem bronii z MKE, Thralem. Sam fakt grania z Morią mnie przerażał, a jeszcze scenariusz był dość losowy na takiej planszy na której graliśmy. Fartem udało mi się ubić posłańca i jakoś wytrzymać napór zielonej hordy. Przy okazji dodam że przez całą bitwę źle z Thralem odczytywaliśmy założenia scenariusza... :mrgreen:
12:8
III bitwa i znowu przeciwnik z Kielc - Piterson. Kontrolowani przeze mnie więźniowie dobrze się spisali utrudniając życie krasnoludom Pitera i Zabijając ich kilku. Gimli zabił jednego. Tymczasem mój sztab dowódczy gonił dwóch więźniów Pitersona. Theoden omal życia nie stracił w walce z nimi, a i tak przyniosło to tyle że zabiłem jednego(bo po co rzucić jedną piątkę na sześciu kościach?...). Następna tura to mój ostrzał z kilkunastu oszczepów i wszystkich łuków. 30 jednostek strzelających budzi respekt... niezasłużony. Z tego co pamiętam zginęło dwóch IG. Żenada. W każdym razie bitwa się zakończyła zanim Gimli zdążył narobić mi większych szkód. Bardzo miła bitwa.
10:10
Ostatnią bitwę pierwszego dnia grałem z Łysym, pierwszym krakowskim graczem. Nie byłem zachwycony gdy się dowiedziałem że Łysy gra na konnym królu Elessarze osłanianym przez kilkunatu FG i Minasów. Nie udało mi się ubić mu konia, i o ile z więksozscią jego armii poradziłem sobie bez problemu tak Aragornowi nie dałem rady. Resztki armii które mi pozostały schowałem w trudnym terenie do którego Łysy nie chciał wjeżdżać. Reszta bitwy to rzucanie testów męstwa. Ale i tak była to śmiechowa bitwa.
6:14
Potem nadszedł odpoczynek w towarzystwie Kubbka, Thrala i chłopaków z Kielc. Tę luźniejszą częsć turnieju będe bardzo długo miło wspominał
.
Pierwsza bitwa następnego dnia i znowu Moria. Tym razem przeciwnikiem był Child który poszedł na całkowitą masówkę(84 jednostki). Cóż, pierwsze załamanie przyszło po usłyszeniu liczby jednostek, drugie po przegranym rzucie o wybór celu scenariusza. Musiał powstrzymać tę masę przed przejściem przez krawędź... Cóż, jakoś dało mi się wybrnąć po częśći dzięki ustawieniu, po cześci dzięki mojej dużej sile ognia, a po części dzięki niezdecydowaniu przeciwnika (po także części dzięki fartowi w rzutach na pierwszeństwo :mrgreen: ). Jakoś udało mi się doprowadzić armię Childa do breake'a, niestety sam też straciłem połowę armii. Koniec końców było 11:9 .
Ostatnią bitwę stoczyłem z Wysokimi Elfami Nevergone'a. Udało mi się osiągnąć przewagę w strzelaniu, dzięki czemu przeciwnik do mnie podszedł. Oczywiście znowu oszczepy musiały dac ciała. Jeszcze nigdy mnie tak nie zawodziły jak na tym turnieju. Potem miałem problemy z wygrywaniem walk przez wyższą wartość Walki Elfów. Na szczęście Arwence nie udało się rzucić czaru, bo wtedy byłoby naprawdę kiepsko.
10:10
Cóż, z wyników nie jestem zadowolony, ale wiem jakich błędów nie popełniać na przyszłość, no i przynajmniej Morii już się tak nie boję.
Wszystkie bitwy były bardzo przyjemne, co jest dużym plusem. Arenę '07 będę miło wspominać, mam nadzieję że gracze krakowscy pojawią się liczniej na swoim Masterze.
Podziękowania:
- Drachenfelesowi i jego Damie za przeprowadzenie turnieju;
- wszystkim moim przeciwnikom za miłe bitwy;
- ekipie z Kielc oraz reszcie MKE(Kubbkowi i Thralowi) za miło spędzony wieczór;
- wszystkim tym którzy po sobie nie sprzątają, dzięki nim nie zabrakło nam pracy po turnieju. Jesteście super.
Pozdrawiam,
Khazad