Ja również jestem pod wrażeniem "Pokuty", zdjęcia, kolory, jak już napisał Ribald, wspaniała oprawa plastyczna i muzyczna. Luby nie bardzo cieszył się na pójście na to do kina, wydaje mi się, że wietrzył romantyczną bajkę o lordach anglikach w stylu "Dumy i Uprzedzenia" (notabene - w wersji kinowej z Keirą), nie ukrywam, że nie znając książki obawiałam(?) sie tego samego, zostaliśmy jednak.. pozytywnie rozczarowani. Zakończenie mnie zaskoczyło, choć może to złe słowo, w każdym razie zabiło moje złudne nadzieje, że "a jednak skończyło sie nie tak źle".
Przyznam, że przed chwilą weszłam na filmweba, zobaczyć jaka rzesza ludzi podziela moje zdanie o "Pokucie" i byłam przerażona: "dno dna; chała; nuda; nie polecam nawet romantykom; płytki śmieć o niczym; powinien dostać Złotą Malinę..."
Gdyby ktoś chciał kierować się tymi komentarzami, straciłby imo cenny kawał pięknej roboty.
A już jutro Sweeney Todd, nie mogę sie doczekać