Korowód Jerzego Stuhra - odradzam. Film jest źle nakręcony, kiepsko zmontowany, zagrany fatalnie, dialogi koszmarnie napisane, historia naciągana i zupełnie niewiarygodna. Przez pierwszy kwadrans się dziwiłam, przez drugi się śmiałam, potem czułam coraz większe zażenowanie...
Ogólne wrażenie - ktoś sobie z widza robi jaja. Momentami myślałam nawet, że oglądam parodie, tylko nie do końca mogłam ustalić - czego?
Przed seansem pojawił się sam reżyser i operator. Reżyser uprzedził nas, że będzie to film o prawdziwych uczuciach, o młodym pokoleniu, o tym jacy ludzie są teraz itd. Operator ostrzegł, że zastosował w filmie pewien śmiały zabieg, ale jaki - "o tym przekonacie się sami".
Wypatrywałam śmiałego zabiegu, ale jedyne co mi sie rzuciło w oczy to to, że niektóre ujęcia są albo nieostre, albo punkty ostrości są ustawiane w jakichś dziwnych miejscach, poza akcją. Co do wypowiedzi reżysera - pies hap czy opowiada o młodym czy niemłodym pokoleniu - ludzie się tak nie zachowują w ogóle, nie reagują w taki sposób i chyba nigdy nie spotkałam człowieka, który miałby tak mało wiarygodne motywacje jak główny bohater (a i w pozostałych było ciężko uwierzyć).
No, Frycz wypada całkiem w porządku, niech będzie.
Pozdrawiam.