Za namową Turucorpa zawartą na jego Piktogramach, zapoznałem się właśnie z "40 days dans le desert B" Moebiusa i powiem szczerze, że jestem pod wielkim wizualnym wrażeniem. Może nie każda z grafik powala, ale b. wiele z nich jest bardzo dobra lub doskonała. Wogóle zastanawiam się jakie tabletki wciąga ten jakże utalentowny starszy Pan (pewnie te same co Jodo), że potrafi do jednego garka wrzucic elementy wizualne kojarzące się jednoznacznie z kulturami Majów, Maorysów, Anasazi, Khmerów, Tuaregów, Starożytnego Egiptu, Cesarskich Chin, z kultem Słowiańskich i Nordyckich bożków czy z Chrzescijaństwem podlanym pogańskim sosem. Oczywiście nie brak charakterystycznych elementów przewijających się w pracach Moebiusa od zawsze, takich jak Nochale z Incala, stwory latające wyjęte żywcem z Arzacha, nawiązania falliczne czy króliki. Kreska ściele się gęsto, zawsze mi to imponowało w twórczości tego autora. Jeśli chodzi o samą historię, to nie mam zielonego pojęcia o czym jest ten komiks (co prawda przejechałem po nim dopiero trzy razy). Brak dymków (komiks jest niemy) nie ułatwia sprawy. Marek Turek (z tego co pamiętam) napisał, że według niego może to byc obraz Jodo, który zamiast Chrystusa przemierza pustynię (symboliczne 40 dni). Ja nie jestem do końca pewien, ale w rzeczy samej kogiel-mogiel zanków i symboli zastosowanych w tym art-booku bardzo mocno pasuje do pokręconej stylistyki Jodo. Tak czy siak, kończąc ten przydługi wywód, polecam jako zestaw wspanialych grafik, jako komiks (zwłaszcza jeśli miałby opowiadac jakąś historię) trochę mniej. A ze swojej strony, fanom komiksu niemego i onirycznej, fantastycznej, czarno-białej stylistyki polecam komiks "Noe" S. Levallois. Naprawdę warto.