Jestem po lekturze Tajnej Wojny. Jak dla mnie - słaby komiks. Już samo wprowadzenie - niby anonimowy list o Bendisie i fabule komiksu, wywołało u mnie mieszane odczucia. A dalej też nie lepiej. Co do fabuły:
Nick Fury pozwala na zniszczenie całego miasteczka i żadne media o tym nie informują? WTF? To jakiś prekursor "it`s magic" Quesady? Fury opuszczający pole bitwy i podstawiający jakąś żywą lalkę (?!) i nikt tego nie zauważył? I skąd nagle to co zostało po Pani premier Latverii pojawia się w USA? SHIELD o tym niby nie wiedziało? I można by tak wymieniać....
Dużo tych bredni, oj dużo.
Zresztą, fajnie jest to na końcu pokazane, gdzie na jednej stronie praktycznie streszczono całą fabułę (no, może nie do końca, bo zamysł był trochę inny, niż to co ostatecznie opublikowano, ale jednak - cała fabuła na jednej stronie). Co najgorsze, mam wrażenie że jakbym tą jedną stronę przeczytał, to wiele bym z komiksu nie stracił.
Ponadto, nie lubię tak rysowanych komiksów. Nie o superhero.
Chyba coraz mniej lubię Bendisa:/
A co do tłumaczenia - kilka literówek jest. Niby niewiele, ale są. Ileż można?