Z "Lokim" od Muchy mam pewien problem. Przede wszystkim cieszę się, że się u nas ukazał. Odznacza się świetnym klimatem staroskandynawskich podań w popkulturowym, ale nie tak bardzo Marvelowym wydaniu. Przy tym grafiki Ribica świetnie wiążą tę miniserię ze znakomitym "Thorem Gromowładnym" Aarona. Po prostu brawa dla wydawnictwa za tę choinkową niespodziankę!
Z drugiej strony komiks ten - pławiąc się w swojej mitologicznej aurze oraz atrakcyjności wizualnej - pozostaje niesłychanie statyczny i mało "komiksowy". Początkowo fabularnie rozdęty i obiecujący wiele - pod koniec ucina wszystko, niby uderzeniem młota. O ile wyjściowy charakter Lokiego oddany został wnikliwie i wiarygodnie, o tyle jego "przemiana" w ogóle mnie nie przekonała. Miałem wrażenie, że materiału było albo na obszerną sagę, albo na 1-2-zeszytową anegdotkę. Wyszło zaś takie niezdecydowane "coś".
Dlatego gdyby nie klimat, o którym już pisałem, podkręcony głównie przez sensownie dobraną oprawę wizualną Ribica (ewidentnie wzorowaną na malarstwie Franka Frazetty - co by o nim nie mówić - współtwórcy współczesnego heroicznego imaginarium) nie byłoby tu wiele godnego uwagi...