Jedna rzecz, która wydaje mi się być pewnym dysonansem to komputer osobisty na biurku Karen (spodziewałem się maszyny do pisania). Do tego momentu byłem przekonany, że rzecz dzieje się gdzieś tam w latach 70-tych (może i wcześniej), tymczasem ten jeden kadr w stos. do całości sprawia wrażenie będącego nie na miejscu anachronizmu i każe zadać sobie pytanie o czas akcji (i to również w kontekście DD Millera).
Musisz niestety z tym się pogodzić że Marvel przesuwa w ten sposób linię czasową tak aby historię działy się współcześnie, aby upływ czasu był minimalny tak by bohaterowie się nie starzeli (takich przykładów jak podany przez ciebie jest więcej). DC w cale w tym wypadku nie jest lepsze, bo robi po po prostu kolejny kryzys nadpisując swój świat aby był bardziej aktualny.
P.S. Ktoś byłby uprzejmy podzielić się wrażeniami jak w stos. do "Blue" i "Yellow" mają się "klimatycznie" "White" oraz "Grey"?
Wszystkie 4 historie łączą dwie rzeczy.
Pierwsza to opowiedzenie początków kariery superbohaterów jeszcze raz, zachowując ducha tamtych czasów i oddając hołd twórcom tych klasycznych opowieści, ale nie jest to jednak typowa powtórka z rozrywki. Loeb i Sale sporo pozmieniali w oryginalnej fabule. Dodali też dużo zupełnie nowych wydarzeń. I w przypadku Hulk, Daredevil oraz Spiderman tak właśnie jest, czyli klasyczne historię wzbogacone o pomysły autorów (możesz sobie Spiderman oraz Daredevila porównać z tym co jest zawarte w Essentialach od Mandragory), natomiast w przypadku Kapitana, historia nie ma odpowiedników z pierwszych jego komiksów.
Drugi motyw to, że wszystkie te 4 historię, są tak napisane jakby były listem do osoby, która była im bliska, którą kochali, a teraz nie żyje (
Spiderman - Gwen, Daredevil - Karen, Hulk - Betty, Kapitan - Bucky) i sprawdza się to w każdym przypadku.