The Wings of Honneamise / Honneamise no Tsubasa. Jestem wstrząśnięty. Dlaczego dopiero teraz to obejrzałem? Ten film jest cudowny niczym Gurren-Lagann, wprawdzie środki są zupełnie inne, ale współczynnik cudowności ten sam. Uderzają dwie rzeczy: hiperrealistyczna kreska z animacją i świat jaki oglądamy w tym anime. Co do oprawy graficznej powiem krótko: musieli na to wydać bajońskie sumy, bo powala zarówno szczegółami, dynamiką i ujęciami (co do tego ostatniego chyba trochę czerpie z doświadczeń amerykańskich jak sądzę), wlepiałem gały w ekran z niedowierzaniem patrząc na te pojazdy, ludzi, miasta, równiny, tramwaje, etc.. No, może trochę przesadzam, ale to na pewno mocna strona Honneamise. Druga sprawa to świat i historia alternatywna, jaką dostajemy - twórcy nie poszli na łatwiznę i dość kreatywnie podeszli do sprawy pokazując nam państwo, które zbroczone krwią całych wieków wojen wchodzi w erę uprzemysłowienia i znajduje się na poziomie rozwoju, który pozwala rozpocząć pierwszy program kosmiczny.
Patrząc z dala i w detalu widać, że historia nie jest wymyślona ad hoc, państwo Honneamise jest czymś w rodzaju Japonii lat od późnych lat dwudziestych do czterdziestych, przy czym rozwój technologiczny jest różny, np. zamiast fal radiowych korzysta się z mikrofal. Cała wartość polega jednak na tym, że autorzy z autopsji wiedzą co to jest społeczeństwo zdominowane przez juntę, która szuka pretekstu do wywołania kolejnego intratnego konfliktu, wszechobecny militaryzm i kult siły narodu a zarazem wycieńczenie społeczeństwa. Nędza na ulicach kontrastuje z nowoczesnymi myśliwcami. Obraz jest sugestywny.
Jeśli chodzi o główną historię, (last but not least) mamy bohatera przyszłego astronautę, trochę niezdarnego, ale wzbudzającego raczej pozytywne uczucia, jest oczywiście kobieta i to w dodatku dewotka, która spełnia funkcję czegoś w rodzaju sumienia w filmie (ma skrzywdzone, nieuśmiechające się dziecko) jest też drużyna badaczy i kadetów przyszłych sił kosmicznych, silnie wzorowane na pierwocinach NASA (nazwa pojawia się w napisach nota bene). Opowieść nie jest szczególnie odkrywcza, ale ogląda się z niesłabnącą przyjemnością. Porównał bym to anime do hmm... Planetes/Grobowca Świetlików/Nausicaa/Last Exile(tylko pod względem realiów polityczno-społecznych) i Patlabora (muzyka, tak jest żywcem wyjęta z Patlabora) Jakość wynika z wielkiej dbałości o detale twórców a także z "intensywności" bodźców, o której już kiedyś się wymądrzałem. Dobre anime jest intensywne. Honneamise jest intensywne. Honneamise jest dobrym anime. Logika tego stwierdzenia jest niepodważalna, kto obejrzy ten to pojmie.