No to chyba jednak nie nazwałbym tego ostrym siedzieniem w sci-fi .
Powiem Ci tak zupełnie bez złośliwości, że tak można podważyć wszystko. Idąc w moją niszę, dla mnie ludzie, którzy zgrywają fanów postapo a nie znają filipińskiej sceny filmów postapo są pozerami. Pozostaje pytanie, czy oni są pozerami bo nie znają np. Wheels of Fire, czy ja po prostu jestem wariatem? Bo dla mnie jest to oczywistość, że to po amerykanach i włochach był największy rynek takiego kina...
Czy Brytyjczyk który ma takie komiksy sci-fi jak Planet Of The Damned, lub ma też całe wieloletni jankesie dobro niedostępne tak łatwo nam, powinien bardziej znać właśnie swoje brytolskie sci-fi czy jednak powinien być omnibusem nad omnibusami i jechać pod inne rynki, które tak w cale nie wychodziły do niego naprzeciw? Modlić się do Incala? I czy to, że my tu pałujemy się Incalem a wspomnainego Planet Of The Damned czy nawet takiego banału jak Dan Dare nie mamy nie świadczy o tym, że to my "nie siedzimy ostro w sci-fi". Serio, u nich Incal nie znaczy nic przy kulcie jakim jest otoczony Dan Dare, a ilu z nas może z czystm sumieniem powiedzieć, że "czytało i zna" (można podbić stawkę, każdy kto nie ma Dana na półce nie ma pojęcia o komiksowym sci-fi, wiem, głupota, ale chyba rozumiesz o co mi chodzi).
Serio. Byłbym daleki od takiej oceny... Ta, wiem, offtop