No, wreszcie czuję się jak podczas rozmowy, a nie przesłuchania
Otóż ja wychodzę z założenia, są pewne obiektywne kwestie, które można ocenić w całkowitym oderwaniu od gustu. Wyszczególnię to po łebkach, dla przykładu: szczegółowość - to czy jest, czy jej nie ma to obiektywne stwierdzenie. W wielu przypadkach podejście do tego zagadnienia może być kwestią gustu, ale w wielu brak szczegółowości może być obiektywnie poczytany na "-" dla produkcji. W przytoczonym przez Ciebie
Mushishi, przy całym potencjale tego anime, kwestia braku szczegółowości jak najbardziej może być poczytana za celowy zabieg mający coś podkreślić/ukazać/przekazać. Można kłócić się o interpretację tego faktu. Jednakże w takim Claymore, gdzie otoczenie jest dość ubogie i jest totalny brak zwierząt, ten brak szczegółowości poczytam za błąd (bo gdy zwierzę jest potrzebne - bohaterowie są głodni - to znajduje się bez problemu w kolejnym kadrze). Jest wiele przypadków, gdzie mała szczegółowość grafiki nic ze sobą nie niesie i takie przypadki, imo, można obiektywnie ocenić na "-" dla anime. To, czy komuś to przeszkadza mniej czy bardziej, czy w ogóle nie przeszkadza, to inna kwestia.
Twoje podsumowanie problemu nieznajomości przez recenzenta podobnych tytułów bądź tytułów, z których opisywane anime czerpało to, imo, niedostatki u recenzenta. Ale to subiektywne ocenianie zadania jakie ma spełniać recenzja. Moim zdaniem ma jak najbardziej kompleksowo omówić anime, dodatkowo przekazując całkowicie subiektywne wrażenia recenzenta, ale w oparciu o jak najbardziej obiektywne przedstawienie anime. Rozumiem, że dla kogoś recenzja może być całkowicie subiektywnym opisem odczuć recenzenta związanych konkretnym anime. Nie wiem kto ma rację
Ale zgadzam się, że nie da się obiektywnie wybrać kwestię, które trzeba omówić przy recenzowaniu danego anime. Jedynym wyznacznikiem może być tu to na co zwracają naszą uwagę autorzy, ale nie oznacza to (przyznaję), że dla każdego te konkretne rzeczy będą zawsze najważniejsze.
W każdym razie należy dążyć do tego, by jak najtrafniej wybrać opisywane w recenzji rzeczy - by przydało to się jak największej ilości osób.
Takim wzorem obiektywizmu przy recenzowaniu i subiektywizmu przy ocenie jest dla mnie recenzja
Tenjou Tenge popełniona przez
wa-totem. Ja to anime bardzo lubię, on go bardzo nie lubi, a co do recenzji w pełni się z nim zgadzam - jedyne co mnie różni od recenzenta to końcowe oceny zawarte w formie cyferek.
Obiektywizm jest taki - była II Wojna Światowa, jeśli za kryterium oceny przyjmiemy śmiertelność ludzi to obiektywnie możemy powiedzieć, że była ona zła. Tak samo mogę powiedzieć, że w większości produkcji seiyu posługują się językiem angielski. Przyjmując za kryterium oceny wymowę mogę obiektywnie ocenić, że w większości kaleczą język angielski niemiłosiernie. Tylko... ktoś może uważać, że to kaleczenie jest urocze, a akcent brzmi cudownie! nie zmienia to jednak obiektywności mojej oceny.
Co do adaptacji - nie "nie do przyjęcia", ale im wierniejsze tym, imo, lepsze w 95% przypadków. Przypominam, że mówimy o wyglądzie postaci i niczym innym. Jakby mi w
Black Lagoon wstawili blondynkę w miejsce Revy to bym się wybitnie zirytował (a nadmienię, że
Black Lagoon jest jedną z wierniejszych adaptacji mangi jakie dane mi było widzieć).
I przecież ja nie pisałem, że recenzja ma być obiektywna (zawsze powtarzałem, że końcowe oceny będą subiektywne), tylko że niektóre rzeczy da się przedstawić obiektywnie i należy do tego dążyć. Bez tego, jak i bez przedstawienia swoich gustów w recenzji, recenzja nie będzie wiele warta dla kogoś kto nie zna recenzenta. Najpiękniej napisana recenzja bez odniesienia się do obiektywnego opisu (właśnie takie napisanie o "końskiej mordzie", zamiast o pociągłej twarzy) nie będzie zrozumiała, bo czytelnik nie będzie miał porównania między swoim gustem a gustem recenzenta. Nie będzie wiedział, bądź nie będzie rozumiał, dlaczego recenzent odebrał tą rzecz w taki sposób (ja dla przykładu, nie wiem dlaczego Grisznak w recenzji Umisho określił głównego bohatera jako emo - nie podał żadnych przykładów jego zachowania, które na to by wskazywał. Nie znam Grisznaka, nie wiem co przez to rozumiał. Gdybym nie znał anime to spodziewałbym się użalającego się nad sobą dzieciaka ciągle gadającego "wy mnie nie rozumiecie" itp)
Podsumowując. By recenzja była zrozumiała w odbiorze dla większości czytelników, musi być jakiś wspólny mianownik dla nich i dla recenzenta. Im bardziej jest to obiektywna rzecz, tym recenzent zostanie lepiej zrozumiany przez czytelników.
I EOT bo mi się mózg lasuje. W każdym razie dziękuję za zmuszenie mnie do porządnego przedstawienia i obrony swojego zdania
Prawda jest pewnie gdzieś po środku.