Taxidermia - przesłanie może i było... Emocji nie wywołało żadnych, prócz lekkiego obrzydzenia naturalistycznymi scenami od czasu do czasu i dreszczy pt. "o mój boże, jakby to musiało boleć jakby mu się teraz drzazga wbiła..."
Można obejrzeć z ciekawości, jeżeli jest się zapalonym poszukiwaczem głębi niskobudżetowych filmów.
Po pierwsze Taxidermia to nie jest niskobudżetowa produkcja.
To dziwne, bo pan od filmoznawstwa stwierdził co innego, ale może to kwestia tego, że źle zrozumiałam co ktoś do mnie mówi.
Po drugie to najlepszy film węgierski 2006 roku [a nagrodzono go także jeszcze m.in. na festiwalu młodego filmu europejskiego w Cottbus], który reprezentuje Węgry w tegorocznej walce o nominacje Amerykańskiej Akademii Filmowej w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny.
Wiem, słyszałam, nie neguję tego. Ale to nie zmienia faktu, że mi nie przypadł do gustu.
Wreszcie ostatnia i chyba najważniejsza sprawa. Taxidermia jest filmem opowiadającym w bardzo specyficzny sposób o historii Węgier. Przez pryzmat indywidualnych losów ukazuje tak naprawdę Upadek Cesarstwa Austro-Węgierskiego, narodziny komunizmu i zmierzch tegoż.
Tego nie wiedziałam i nie umiem dostrzec, bo nie znam historii Węgier.
Ale to nic nie zmienia... Co to znaczy "może kiedyś zrozumiesz Taxidermię"?
To, że coś (z)rozumiem nie znaczy, że mi się to (s)podoba.
Ot, moja opinia na temat tegoż filmu.
Ja nie oceniam filmu tylko po tym, co ma zamiar ukazać, liczy sie też dla mnie to, w jaki sposób się to odbywa. Ja odniosłam wrażenie, że ten film jest po prostu zbyt nachalny.