- To już koniec, w mordę. A wszystko przez taki banał. Nie mogłem zasnąć, tak mnie ta głupia cipa wkurzyła. Zresztą spać, tak czy owak, nie mogłem. A kto może... nikt nie może. Wziałem trzy proszki na sen. Musiałem tyle brać, żeby zasnąć. A i tak było mało. Pomyslałem, że się jeszcze poopalam. Właśnie wstawili mi do salonu nowe solarium. Jeszcze nie było wyregulowane. Nieważne. Pomyslałem
"walnę się na trochę". I zasnąłem. Rozgrzało się na maksa. Spaliłem się, w mordę, na wiór. Wysiadły mi nerki. Sam widzisz. A tak dobrze mi szło. Za parę lat nie musiał bym nawet pracować. Zatrudnił bym paru ludzi i już. Wyszło inaczej. Trudno. I co ty na to?
- Ile potrzebujesz?
- Nie wiem. Myslałem że ty mi powiesz ile potrzeba.
- Do czego?
- Na ostatni raz. Ostatni. Żeby już nie wrócić.
- Zalezy jak dawno brałeś.
- Od dwóch lat, nic a nic. Nawet palenie rzuciłem.
- To pół grama wystarczy.
- Pół grama? Na pewno? To jakoś mało.
- Wystarczy.
- Jednak porządny z ciebie gość. Umiesz się kurcze wczuć. I nie pieprzysz, żebym się nie poddawał.
Wiesz co mówią lekarze? Że mi skóre przeszczepią, i wszystko będzie ok. Pytam się "jaką skórę?".
Z prosiaka. Wyobrażasz sobie? Czujesz jakie to chamskie? Chcą mnie obszyć świńską skórą, i ma być ok. Co to cholera za ludzie? Matce też zresztą odbiło, ale nieważne.