Poczytałem o tym, co przeczytałeś i o tym, czego nie przeczytałeś i teraz zastanawiam się, na czym opierasz swoje opinie o komiksach, ktore recenzujesz i które w tych recenzjach (i innych swoich tekstach) oceniasz, skoro - jak sam przyznajesz - nie znasz wielu znanych i uznanych komiksów, ponieważ zabrakło ci czasu, żeby je przeczytać.
Nie wiem czy dobrze zrozumiałem co masz na myśli i od razu uprzedzam, że moja odpowiedź zabrzmi co najmniej głupio, ale moje opinie o komiksach które recenzuję opieram na... ich lekturze. Nigdy, podkreślam NIGDY, nie napisałem recenzji czegoś, czego fizycznie w rękach nie miałem. I tak samo NIGDY nie rzucałem opiniami o komiksach których nie przeczytałem. Uczepiłeś się tego "Stray Bullets", chociaż zupełnie nie wiem dlaczego, bo w poście na moim blogu nie napisałem że ta seria jest z pewnością zła, fatalna i w ogóle jej nie czytajcie. Napisałem, że to co dotychczas poznałem z komiksów Laphama nie zachęca mnie do sięgania po jego najsłynniejszą pracę. No i proszę, afera o jedno zdanie.
Problem ten wydaje mi się istotny, choćby dlatego, że podajesz na swojej stronie zestawienie najlepszych komiksów wydanych przez "Image" w 2013 roku. Teraz zastanawiam się, ile spośród komiksów wydanych w 2013 roku przeczytałeś i czy przypadkiem fakt, że pominąłeś różne fajne rzeczy, nie wynika z tego, że nie przeczytałeś wszystkiego, co oceniasz, a w dodatku wybrałeś tytuły do przeczytania równie trafnie jak komiksy Laphama.
Odnoszę wrażenie, że masz mnie co najmniej za jakiegoś cymbała. Bo chyba tylko kompletny kretyn napisałby zestawienie pięciu jego zdaniem najlepszych serii od Image, bo np. tylko tyle ich przeczytał. Pozwolę znów się powtórzyć: "Mój klucz jest taki, że czytam gdy mam czas. I brak tegoż czasu nie pozwala mi (i to od lat niestety) na czytanie czegoś więcej, niż komiksów wydawanych w miarę
na bieżąco". Znów podkreśliłem słowa-klucze. I muszę Cię niestety rozczarować, bo jestem na bieżąco z 90% aktualnej oferty Image i "fakt, że pominąłem różne fajne rzeczy" nie wynika z tego że ich nie przeczytałem, tylko że uznałem iż do MOJEGO Top 5 się nie łapią. I tak np. nie załapało się "Fatale", "Prophet", "Snapshot", "Peter Panzerfaust", "Thief of Thieves" i całe mnóstwo innych dobrych tytułów, ale MOIM zdaniem nie aż tak jak wymieniona piątka.
Swoją drogą jestem ciekaw jakie Twoim zdaniem fajne rzeczy pominąłem?
MOIM zdaniem, człowiek, który przedstawia publicznie swoje oceny czyjejś (czyjejkolwiek) twórczości, powinien jednak mieć jakieś podstawy dla owych ocen. MOIM zdaniem, nieznajomość "Kingdom Come" jest dla człowieka oceniającego komiksy czymś wręcz kompromitującym. Nieznajomości "Stray Bullets" nie oceniałbym tak surowo, choć wypadałoby wiedzieć o tej serii coś więcej ponad to, że ma czterdzieści numerów i jest niedokończona.
Ale to jest tylko MOJE zdanie i wcale nie musisz go sobie brać do serca.
Odpowiedz mi proszę na kilka pytań:
Czy dobrze mnie nauczono w szkole, że recenzja to moja osobista opinia o danej rzeczy podparta argumentami?
Czy mój brak znajomości wielu klasyków wpływa jakoś na pisanie recenzji komiksów które znam i posiadam?
Czy to, że nie znam "Kingdom Come" i np. połowy "Sandmana" (niech Cię szlag, Egmoncie!!) oznacza że nie mogę właściwie i według swojej opinii ocenić np. czwarty tom "The Walking Dead"?
Czy gdybym znał "Kingdom Come" to czwarty tom "The Walking Dead" podobałby mi się bardziej lub mniej?
Czy fakt, że nie stać mnie na kupno wszystkich komiksów które chce przeczytać i bynajmniej nie mam zamiaru poznawać ich ściągając skany z torrentów czyni mnie gorszym recenzentem komiksów które mam?
Czy fakt, że mam życie prywatne które nie pozwala mi na siedzeniu w domu i czytaniu wszystkiego czyni mnie gorszym recenzentem tego co przeczytałem?
Moim zdaniem tylko na to pierwsze pytanie można z czystym sumieniem odpowiedzieć "tak"