Autor Wątek: Nowości komiksowe na blogach  (Przeczytany 1304407 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline 8azyliszek

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3720 dnia: Kwiecień 16, 2017, 01:31:32 pm »
Recenzja Ultimate Spider-Mana z WKKM 114 ode mnie

http://8azyliszkoweroznosci.blogspot.com/2017/04/wkkm-114-ultimate-spider-man-kim-jest.html

@Kuki - sam sobie odpowiedziałeś. Ciężko o dobry dramat w komiksach, a tym bardziej superhero, które ja czytam.
Absolutnie nie uznaję komiksu z dziedzinę sztuki "gorszą" niż inne starsze i niby bardziej cenione. Każdy rodzaj to dla mnie w sumie tylko forma i wybrany przez autora sposób przekazywania innym swojej wizji. Wzruszająca (lub wyrażająca dowolną inną emocję) może być sztuka teatralna, rzeźba, obraz, ale też serial telewizyjny czy właśnie komiks. Uważam, że problemem nie jest forma tylko ludzie zajmujący się tą dziedziną. Mimo wszystko jest pewna gradacja. Tak jak np. w wyścigach samochodowych - wielu chciałoby sobie zaiwaniać za gruba kasę i budzić podziw fanów, ale nie każdy przecież przebije się do Formuły 1. Trzeba mieć albo wielki talent, albo plecy i sponsora. A zrozumiałe jest, że nie wszyscy mogą je mieć. I dlatego ci mniej szczęśliwi spadają do niższych klas, kategorii i rodzajów "wyścigów".

Ja tak widzę rysowników komiksowych - nie każdy może być Kirbym czy infantino. A gdy dołożymy jeszcze fakt, że większość z nich pracuje dla wydawnictw, które interesuje głównie sprzedawalność i zysk a jednocześnie narzucają ograniczenia swoim pracownikom, nie trudno zrozumieć czemu komiks nie za bardzo porusza. Zobaczmy np. obecną sytuację w Marvelu - jeśli redakcja upiera się na daną rzeczy i nie można im przetłumaczyć, że coś jest kompletnym idiotyzmem, to z błota Dawid nie powstanie. To samo było np z N52 nękane upchnięciem ćwierćwiecza w 5 latach czy koniecznością pokazywania wszystkiego jeszcze raz.

Myślę, że gdyby znalazł się prawdziwy, wolny artysta, mający smykałkę akurat do komiksów i nie goniły by go żadne terminy, ograniczenia fabularne czy konieczność zarabiania na chleb, to mógłby stworzyć coś wielkiego. Ale dzisiaj takie warunki ciężko osiągnąć. Nie każdy może być np. Stephenem Kingiem, który mimo dziesiątek milionów dolców na kontach, dalej tworzy dobre książki.

@pokia - dobry przykład. Deus Vult!

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3721 dnia: Kwiecień 17, 2017, 11:58:28 am »
Pokia, podales swietne przyklady, ale fakt, ze normalny czytelnik bedzie poruszony lektura przywolanych komiksow, wynika glownie z tematyki, ktorej sa poswiecone. Nie twierdze przy tym, ze jedyna wartoscia tych komiksow jest ich temat - nic z tych rzeczy, komiksy te sa na pewno swietnie zrealizowane. Niemniej jednak akurat w kontekscie tych wlasnie utworow nietrudno mi sobie wyobrazic, ze historie w nich opowiedziane mogly by byc przedstawione za posrednictwem filmu lub literatury nie tylko bez zadnej straty dla jakosci opowiesci/narracji, ale nawet lepiej w sensie oddzialywania na odbiorce. Chodzi mi o to, ze w tych utworach nie dostrzegam zadnej przewagi wykorzystania medium komisowego nad potencjalnym zastosowaniem w tym celu filmu lub literatury - to co i w jaki sposob zostalo tam przedstawione, rownie dobrze, o ile nie lepiej mogloby byc przedstawione przy uzyciu tych dwoch innych form narracyjnych. Wieksze problemy mialbym juz z takim stwierdzeniem w przypadku dziennikow Igorta, ktore podobnie jak komiksy Sacco, rowniez sa tzw. komiksami reportazowymi, ale w odroznieniu od utworow Sacco, sa o wiele bardziej ekspresyjne w warstwie plastycznej, co w moim odczuciu czyni je bardziej "komiksowymi" i przez to trudniej zastepowalnymi przy uzyciu innych mediow narracyjnych. 
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 17, 2017, 12:06:05 pm wysłana przez KukiOktopus »

Offline turucorp

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3722 dnia: Kwiecień 17, 2017, 02:31:14 pm »
Myślę, że gdyby znalazł się prawdziwy, wolny artysta, mający smykałkę akurat do komiksów i nie goniły by go żadne terminy, ograniczenia fabularne czy konieczność zarabiania na chleb, to mógłby stworzyć coś wielkiego. Ale dzisiaj takie warunki ciężko osiągnąć.

W sensie, ze te tysiące autorów robiących komiksy inne niż "amerykański mainstream" dla Ciebie po prostu nie istnieje?
Zadziwiający przypadek postrzegania rzeczywistości przez bardzo wąską szczelinę :/

Offline 8azyliszek

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3723 dnia: Kwiecień 17, 2017, 03:10:00 pm »
Ja wszystkich takich autorów zasadniczo uważam za twórców. Ale nie każdy twórca to wielki, uznany artysta. Tak samo jest z rzeźbiarzami, malarzami, pisarzami itd. Większość normalnie zarabia na swojej twórczości, pracy ale wielkie dzieła tworzą jednostki wg mnie.

Offline turucorp

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3724 dnia: Kwiecień 17, 2017, 03:15:56 pm »
wielkie dzieła tworzą jednostki wg mnie.

Jak chcesz natrafić na "wielkie dzieło" (cokolwiek to znaczy), skoro penetrujesz jedynie wąski wycinek rynku komiksowego, w dodatku dokładnie ten, który, jak sam twierdzisz, obecnie właściwie wyklucza jakąkolwiek niezależność twórczą?
Szukasz czegoś tam, gdzie masz świadomość, że tego nie ma?
Co najmniej dziwaczne, ba, wręcz absurdalne podejście.

Offline absolutnie

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3725 dnia: Kwiecień 17, 2017, 03:32:09 pm »
Pokia, podales swietne przyklady, ale fakt, ze normalny czytelnik bedzie poruszony lektura przywolanych komiksow, wynika glownie z tematyki, ktorej sa poswiecone. [...] Chodzi mi o to, ze w tych utworach nie dostrzegam zadnej przewagi wykorzystania medium komisowego nad potencjalnym zastosowaniem w tym celu filmu lub literatury - to co i w jaki sposob zostalo tam przedstawione, rownie dobrze, o ile nie lepiej mogloby byc przedstawione przy uzyciu tych dwoch innych form narracyjnych. Wieksze problemy mialbym juz z takim stwierdzeniem w przypadku dziennikow Igorta, ktore podobnie jak komiksy Sacco, rowniez sa tzw. komiksami reportazowymi, ale w odroznieniu od utworow Sacco, sa o wiele bardziej ekspresyjne w warstwie plastycznej, co w moim odczuciu czyni je bardziej "komiksowymi" i przez to trudniej zastepowalnymi przy uzyciu innych mediow narracyjnych.
Istnieje mnóstwo komiksów "komiksowych", tj. takich, w których warstwa graficzna dodaje treści niewyrażalne w inny sposób. Jak najsłuszniej zresztą wymieniasz tutaj Igorta. Problem z tym, że wiele osób nie chce tego zauważyć lub nie potrafi docenić.
Jeden z moich kolegów za komiks, ktorego wręcz nie da się przełożyć na nic innego, uważa "Parentezę".
Ja bym wymienił także "Mausa", "Sin City", "Elektrę Assassin", "Nową granicę", "Prometheę", "Black Hole", "Stracone dziewczęta", "Rewolucje" i "Morfołaki" Skutnika, komiksy Jasona (tak: wszystkie), "Spacedoga" Dorgathena, komiksy Loustala (też chyba wszystkie, chociaż w Polsce ukazały się tylko "Serca z piasku"), "Codzienną walkę", cykl, którego bohaterem jest Julius Corentin Acquefacques, Jeana-Antoine'a Mathieu, komiksy rysowane przez Geofa Darrowa lub Lorenzo Mattottiego (może nie wszystkie, ale chyba większość), prace Yuichiego Yokoyamy (nie szaleję za nim, ale doceniam) oraz Davida B. (nie wyobrażam sobie, żeby można było zrobić na podstawie tego komiksu film lub napisać powieść i nie stracić niczego, z tego, co ma nam do pokazania).
Absolutnie komiksowe są "Tutaj" McGuire'a i "Przybysz" Tana, ale - na swój sposób - także "Wilson" Clowesa.
Wyliczenie mógłbym ciągnąć i ciągnąć, bo komiksowa forma powoduje, że w opowieści na co innego zwracam uwagę niż w wypadku czytania powieści lub oglądania filmu. Z tego powodu np. film o Tintinie uważam jedynie sa blady cień komiksowego pierwowzoru.
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.


Offline Epekeina

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3727 dnia: Kwiecień 17, 2017, 05:08:36 pm »
Pokia, podales swietne przyklady, ale fakt, ze normalny czytelnik bedzie poruszony lektura przywolanych komiksow, wynika glownie z tematyki, ktorej sa poswiecone. Nie twierdze przy tym, ze jedyna wartoscia tych komiksow jest ich temat - nic z tych rzeczy, komiksy te sa na pewno swietnie zrealizowane. Niemniej jednak akurat w kontekscie tych wlasnie utworow nietrudno mi sobie wyobrazic, ze historie w nich opowiedziane mogly by byc przedstawione za posrednictwem filmu lub literatury nie tylko bez zadnej straty dla jakosci opowiesci/narracji, ale nawet lepiej w sensie oddzialywania na odbiorce. Chodzi mi o to, ze w tych utworach nie dostrzegam zadnej przewagi wykorzystania medium komisowego nad potencjalnym zastosowaniem w tym celu filmu lub literatury - to co i w jaki sposob zostalo tam przedstawione, rownie dobrze, o ile nie lepiej mogloby byc przedstawione przy uzyciu tych dwoch innych form narracyjnych. Wieksze problemy mialbym juz z takim stwierdzeniem w przypadku dziennikow Igorta, ktore podobnie jak komiksy Sacco, rowniez sa tzw. komiksami reportazowymi, ale w odroznieniu od utworow Sacco, sa o wiele bardziej ekspresyjne w warstwie plastycznej, co w moim odczuciu czyni je bardziej "komiksowymi" i przez to trudniej zastepowalnymi przy uzyciu innych mediow narracyjnych.




Nieco przewrotnie stwierdzę (a więc pomimo tego że Jodo jest reżyserem i pomimo tego, że jest mistrzem Refna], że niektóre komiksy Jodorowskiego przestałyby być tym czym są gdyby je zekranizować albo napisać powieść (Incal, Kasta, Biały Lama czy Księżycowa Gęba) - wymowność Moebiusa, hiperealizm Gimeneza, ekspresyjność Bessa podkreślająca swoistą mistyczną"konsubstancjalność" itp. Ale działa to i w druga stronę - komiks to chyba jeszcze medium nieco "naiwne" w pozytywnym sensie tego słowa, tj. nie razi w nim sztucznością podjęcie wielkich, odwiecznych tematów (walka dobra ze złem, poszukiwanie włąsnego ja i Boga), a sama forma sprzyja przyswajaniu treści archetypowych (nie żeby film lub książka nie sprzyjały, ale synergia opowieści i obrazu fantastycznie wydaje mi się jednak swoista).

Offline arczi_ancymon

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3728 dnia: Kwiecień 17, 2017, 08:18:53 pm »
Po tym jak David Cronenberg zekranizował z sukcesem "Nagi lunch" będę obstawał przy tym, że nie ma rzeczy nieekranizowalnych.

Offline turucorp

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3729 dnia: Kwiecień 17, 2017, 08:30:47 pm »
Po tym jak David Cronenberg zekranizował z sukcesem "Nagi lunch" będę obstawał przy tym, że nie ma rzeczy nieekranizowalnych.
"Tutaj" nie miałoby większego sensu jako ekranizacja.
Ponadto nie chodzi o mniej/więcej wierną adaptację, tylko o zachowanie niuansów zawartych w oryginale. Twórcy tacy jak np. Yokoyama, Mattotti czy Jason opowiadają kreską, kadrem, planszą, filmując to po prostu tracisz.

Offline absolutnie

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3730 dnia: Kwiecień 17, 2017, 09:12:44 pm »
Po tym jak David Cronenberg zekranizował z sukcesem "Nagi lunch" będę obstawał przy tym, że nie ma rzeczy nieekranizowalnych.


Cronenberg zrobił na podstawie "Nagiego lunchu" bardzo dobry film, ale jednak nie zgodzę się z twierdzeniem, ze go zekranizował.
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Blacksad

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3731 dnia: Kwiecień 17, 2017, 09:39:58 pm »
Po tym jak David Cronenberg zekranizował z sukcesem "Nagi lunch" będę obstawał przy tym, że nie ma rzeczy nieekranizowalnych.
"Strażników" wciąż uważam za nieekranizowalnych. I tak na szybko (pomijając animacje i przyznając się do braku warsztatu analitycznego) przychodzą mi na myśl tylko dwie ekranizacje komiksów - "Sin City" i "300". Reszta to jednak adaptacje. Od ekranizacji często mniej udane, ale na pewno mniej zbędne.
Chrzań się, Smirnov

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3732 dnia: Kwiecień 18, 2017, 12:55:05 am »

(...) pomimo iz przeczytalem w swoim zyciu grube setki, o ile nie tysiace komiksow, nie ograniczajac sie gatunkowo, rysunkowo, ani w ogole niczym wzgledem czego mozna komiksy klasyfikowac, to zadan z komiksow nie zrobil na mnie takiego wrazenia, jak dowolna ksiazka o jakosci literackiej, powiedzmy, nieco powyzej dobrej (o arcydziełach nawet nie wspominam). Choc jestem fanem komiksu i czytam niemalze wszystko co u nas sie ukazuje (i nie tylko), to wobec powyzszego zaczynam podejrzewac, ze komiksy wlasnie nie do konca sa dla mnie i ze moja wrazliwosc czytelnicza jest natury bardziej werbalnej niz wizualnej. A moze sie jednak myle i komiksy sa obiektywnie gorszym medium narracyjnym niz literatura, a nawet film? To mnie niezmiernie ciekawi.


Mnie, przyznam, to też ciekawi. Zastrzeliłeś mnie tym wyznaniem, bo mając takie doświadczenia chyba znalazłbym mniej kosztowną dziedzinę, by przyswajać wszystko, co się w Polsce w jej ramach ukazuje. Ale może to jakoś wyjasnia Twoją niedawno ujawnioną wprost sympatię do 8azyliszka - on też wierzy niezłomnie, że na kartach komiksów superbohaterksich znajdzie to, czego nie spodziewa się tam znaleźć. Ty, choć uprawiasz rozleglejsze poletko, też, okazuje się, drążysz jakby wbrew nadziei.


Ja z kolei już znalazłem swoje komiksy, ktore zmieściłyby się do walizki w chwili ostatecznej ewakuacji na wyspę bezludną. Zgoda - nie stanowiłyby wiekszości i gdybym mógł zabrać dajmy na to dwadzieścia tomów literackich bądź komiksowych oraz filmów / albumów muzycznych to pewnie komiksów byłoby góra trzy, może cztery, ale jednak są takie, których nie zastąpi nic. I nie chodzi tu o to, o czym pisze absolutnie; nie "komiksowość", tak jak on ją ujmuje, w moim odczuciu, sprawia, że tekst jest jakby zintegorwany z danym medium. W kontekście wskazań tego rodzaju, to że konkretna historia jako komiks mnie usidliła, przesądza dla mnie o jej komiksowości raz na zawsze - niezależnie od późniejszego rozpoznania sądów profesjonalistów, że to już w sumie było, że tak już o pewnych rzeczach mówiono, że to w gruncie rzeczy dość literackie i że wlaściwie, nie tracąc wiele, można to opowiedzieć w innym medium... Zgoda. Ale na tej zasadzie pewnie do walizki nie miałbym prawa upchnąć ani wierszy Antoniego Langego, ani większości powieści Pereca, ani "Całego tego zgiełku" Fossego, ani "Człowieka bez właściwości" Musila, ani "Lalki" Prusa, o dziełach Carla Hiaasena czy "Powrocie do przyszłości" Zemeckisa nie wspominając. Ale wynika to chyba z tego, że, dopuszczając możliwość przekładu dzieł na "język" innych sztuk, uznaję po prostu, że opowiedziane w tym innym "języku" nie zajęłyby tego miejsca w moim życiu konsumenta dóbr kultury, jaki dzięki swej komiksowej formie zajęły.



(...) Nie twierdze przy tym, ze jedyna wartoscia tych komiksow jest ich temat - nic z tych rzeczy, komiksy te sa na pewno swietnie zrealizowane. Niemniej jednak akurat w kontekscie tych wlasnie utworow nietrudno mi sobie wyobrazic, ze historie w nich opowiedziane mogly by byc przedstawione za posrednictwem filmu lub literatury nie tylko bez zadnej straty dla jakosci opowiesci/narracji, ale nawet lepiej w sensie oddzialywania na odbiorce. Chodzi mi o to, ze w tych utworach nie dostrzegam zadnej przewagi wykorzystania medium komisowego nad potencjalnym zastosowaniem w tym celu filmu lub literatury - to co i w jaki sposob zostalo tam przedstawione, rownie dobrze, o ile nie lepiej mogloby byc przedstawione przy uzyciu tych dwoch innych form narracyjnych. (...)



Tu chętniej bym gadał o konkretach i to innych niż te, o których pisze absolutnie (i to nie tylko dlatego, że wielu z tych, o których pisze, po prostu nie znam). Najlepsze byłyby bowiem chyba konkrety traktujących na tematy banalne, dziełka w powszechnym osądzie prostolinijne nawet, takie, których przekładalność łatwiej założyć. Zostawiam zatem na boku na przykład "Persepolis", które poznałem najpierw za pośrednictwem autorskiej adaptacji filmowej, a które jako film nie zrobiło na mnie nawet w części tego wrażenia, jakie zrobił komiks, gdy jakiś czas później trafił w me ręce, a wskazać sobie pozwolę na "Czwarty świat" Kirby'ego, który w ramach przygotowań do finału "Batmana i Robina" oraz "Wiecznych tychże" i "Wojny Darkseida" z New 52 podczytywałem w minionym tygodniu. Komiks ciekawy, dla wielu prekursorski, ale jednak, nie ukrywajmy, skupiony na dość prostych perypetiach i nie pokazujący (zwłaszcza nam, za progiem XXI wieku) nic, czego nie moglibyśmy zobaczyć w kinie, nic, czego nie mogłaby nam zaserwować z werwą napisana powieść przygodowa czy obyczajowa. A jednak zajmuje swoje miejsce w historii amerykanskiej kultury jako komiks właśnie, ponieważ obraz (również dzięki charakterystycznej kresce Kirby'ego) jest tu nieodzowną częścią przekazu, ponieważ ówczesnego kina ani telewizji nie stać byłoby na tego rodzaju rozbudowaną kompozycyjnie i przy tym pelną rozmachu wizualnego strukturę, ponieważ wreszcie metamorfozy, jakim poddał Kirby ówczesne postawy zbuntowanych reprezentantow pokolenia dzieci kwiatów, choć mogły one być traktowane z analogiczną sympatią a przy tym czasem też z przymrużeniem oka w bardziej poważanych mediach (jako przykład mozna podać powieści Robbinsa czy Michenera), to w obywatelach New Genesis znalazły swoje szczególne i dzieki temu że komiksowe też do dziś pamiętne wcielenie. 


Zresztą, by dodac drugi i jeszcze mniej nobliwy niż te przytoczone przez pokię przykłady, to dowolne zeszyty wspomnianej serii "Batman i Robin", które, kartkując, uznaję za próby swoiste tzn. (w prywatnym słowniku) skazane na daleko idącą transformację przy próbie opowiedzenia tej historii samym słowem czy też jako filmowej adaptacji, i czynię podstawą mojego sprzeciwu. Sądzę bowiem, w odróżnieniu od Kukiego, że żadna komikowa historia nie zadziala analogicznie jako tekst zaadaptowany w innym medium, a także, w (nieco mniejszym) odróznieniu od absolutnie, że nie mnóstwo ale zasadnicza większość publikacji, które kalsyfikujemy jako komiksy, jest "komiksowa".


Waga tematu, którą podnosi Kuki, jest w obu przywołanych przeze mnie przypadkach, można rzec, niewielka, pozbawiona w stosunku do reportaży Sacco o chociażby siły historii krzywd prawdziwych, nierostrzygalnych dramatów żywych (gdzieś, kiedyś) ludzi.
Ranga tych wskazanych przeze mnie komiksów jest inna (Kirby stoi przy tym nieporownywalnie wyżej niż artystyczne próby współczesnego komiksu superbohaterskiego), ale oba nie zajmują szczególnej pozycji w oczach reprezentantów zachodniej kultury uważających się za obytych. Ja jednak fakt ich zaistnienia w tym konkretnym medium i efektywność wykonania traktuję jako dowody w sprawie. Te historie, Kirby'ego i Tomasiego oraz Gleasona, w tym kształcie, w jakim je poznałem (poznaję), były skazane na format komiksowy. I to sprawia, że choć jest późno i piszę nieskładnie chcę zaznaczyć, ze dostarczyły mi więcej satysfakcji jako reprezentanci swojego medium niż na przykład czytane ostatnio "Cosmopolis" Dona DeLillo czy obejrzany "La La Land" Damiana Chazelle'a (lubiane i cenione w swoich rejestrach dzieła). 
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline dudi1212

Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3733 dnia: Kwiecień 18, 2017, 10:27:03 am »
U mnie dzisiaj unboxingi trzech książek LEGO - Nexo Knights Atak Kamiennych Potworów, Ninjago Gdzie Jest Droid-Samuraj? oraz Star Wars Kroniki Mocy:)


http://www.geek-nerd-news.pl/2017/04/unboxingi-ksiazek-lego.html
Zapraszam na nowy blog z newsami:)

http://www.geek-nerd-news.pl/

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Nowości komiksowe na blogach
« Odpowiedź #3734 dnia: Kwiecień 18, 2017, 10:33:47 am »
Absolutnie, pomijajac te komiksy, ktore nie zostaly u nas (mam nadzieje: jeszcze) wydane, wszystkie z wymienionych przez Ciebie pozycji mam i czytalem. Problem nie w tym, ze trudno znalezc takie "komiksowe" komiksy i domyslam sie, ze moglbys je dalej wymieniac, skoro nawet ja moglbym jeszcze do tych przez Ciebie wymienionych dolozyc jeszcze na szybko co najmniej kilka: de Crecy, Sfar, Lemire, Blain, Vives, Turek... (choc i w tych moich, jak i rowniez w co najmniej niektorych Twoich przykladach warto zastanowic sie nad potencjalem niesionym przez film animowany). Problem (mój?) lezy w tym, ze - jak juz pisalem wczesniej - jesli komiks jest z tych "komiksowych", to choc jego warstwa wizualna budzi moje zainteresowanie, to jednak sam odbior jest czesto bardziej natury analitycznej niz emocjonalnej, co oczywiscie negatywnie wplywa na "wczuwke" w fabule. (Z drugiej strony, jesli komiks jest "komiksowo" bezplciowy, jak zreszta wiekszosc mainstreamowych rzeczy publikowanych u nas, to czytam go bez wiekszego zaangazowania, zeby raczej sie zrelaksowac podczas jalowego biegu umyslu, niz przezywac jakies emocjonalne uniesienia, po czym zwykle zapominam po krotkim czasie, co wlasciwie czytalem). Zjawisko to nie ma miejsca gdy czytam literature, gdyz podczas lektury moja jazn wtapia sie w swiat przestawiony, a ja jako "ja" przestaje istniec, nawet jesli aktualnie czytam juz szosta strone opisu gadajacej papugi albo o przewracaniu sie chlopca w lozku z powodu trudnosci z zasnieciem. Dlatego doszedlem do wniosku, ktory juz wypowiedzialem w jednym z postow wyzej, ze "moja wrazliwosc czytelnicza zdaje sie byc raczej natury werbalnej niz wizualnej". Mam nawet na ten temat swoja hipoteze kognitywna, ale zaoszczedze sobie i forumowiczom wykladania jej tutaj.

Z wymienionych przez Ciebie komiksow najwieksze emocje i wczucie mialem przy Sin City, Mausie, komiksach Davida B. oraz Black Hole, przy czym jesli chodzi o Mausa, to nie jestem pewien, czy nalezy on do tych "komiksowych" komiksow, majac w pamieci Orwella, a jeszcze wczesniej pamietajac o Ezopie. Z kolei wskazana przez Blacksada ekranizajce Sin City uwazam (w duchu nomenklatury "komiksowych" komiksow) za bardziej film "komiksowy", a jeszcze lepiej: komiks "filmowy", niz zwykly "filmowy" film, a to za sprawa sprawnie, moim zdaniem, oddanej synergii przerysowania w warstwie wizualnej i fabularnej, ktore sa przeciez cecha konstytuujaca wyjatkową "komiksowatosc" pierwowzoru. Z kolei, na drugim koncu moich komiksowych emocji lezy "Elektra Assasin", ktora, ze swoja szczatkowa fabula zastapiona niemalze czysta forma wizualna o odcieniu groteskowym ("i troch smieszno, i troche straszno") , niejako definiuje moja ozieblosc czytelnicza, w ktorej szczere emocje zastepowane sa analitycznie wyrachowana ciekawoscia.

Winckler, to ze "slowo" przemawia do mnie bardziej niz "obraz" w zaden sposob nie swiadczy o jakims paradoksie w kontekscie mojego komiksowego zbieractwa i komiksowych lektur. Po prostu literatura opowiada mi historie lepiej niz komiksy i filmy, ale to nie znaczy, ze z tych drugich mam zrezygnowac. Co wiecej, w takim przypadku po jakims czasie czytania tylko ksiazek moglbym uznac, ze jednak sie mylilem i narracja obrazem to jednak jest "to", ale naklady juz uleglyby wyczerpaniu i obudzilbym sie z reka w nocniku, a tego chcialbym uniknac nawet jesli nocnik ow bylby czysto przyslowiowy i tylko werbalny :wink: