tak, "pęk wytrychów" wydaje się najbardziej trafnym określeniem, problemem pozostaje dostarczenie odpowiednich wytrychów do tego pęku i/lub wskazanie tych odpowiednich.
Ładna to metafora i gdy się ją przemyśli, łatwo zrozumieć, że podobnie jak wytrych niszczy i rysuje zamek, tak narzedzia interpretacyjne wykorzystywane przy obcowaniu z dziełami z obrębu innych sztuk mogą zdeformować pracę, z którą obcujemy. A komiksowo nie lubi rys przecież. Więc rozwijając sugestię Absolutnie zaznaczyc należy, że zadaniem czytelnika w tej metaforze byłoby stać się ślusarzem, który w kontakcie z konkretnym zamkiem zmodyfikuje narzędzia, wytrychy, którymi dysponuje, by stworzony klucz pasowal do zamka, by tekst otworzył się bez strat i krzywd...
Mi z kolei przychodzi do głowy metafora wspinaczkowa. Skałołaz powinien być wysportowany i mieć swietną kondycję, powinien znać przyrodę, liznąć co nieco wiedzy geologicznej i na pewno szybko opanować wiedzę o narzedziach, jakimi dysponuje podczas wspinaczki. Żadna z tych kompetencji jednak sama w sobie nie wystarczy. Tak samo umiejętności obcowania z malarstwem, literaturą, filmem (i muzyką też czasem) są potrzebne, by z komiksem się mierzyć, ale ostatecznie liczy się ściana, która jest przed czlowiekiem i poprzedzona checią konieczność dotarcia na jej szczyt. Są rózne szkoły wspinaczki, różne skały i rozne podejścia wspinaczy. Dla jednych liczy się styl wejścia, dla innych sam fakt. Ale wspólna pozstaje dziedzina działań, ktora czasem zmusza do dłuzszego, czasem wspólnego namysłu, jak pokonac rożne przeszkody.
I to są te miejsca, których, jak sądzę, mniejsza ilość skłaniać może do myślenia, że obcujemy z "gorszą sztuką". Przykłady podane przez Absolutnie podważają skutecznie takie myślenie, trochę też podcinając (niechcacy ale szczęśliwie) myśl Garfa o forach jakie nalezy dać komiksowi jako sztuce młodej. Jako równolatek własciwie filmu komiks nie powinien liczyc na taryfę ulgową i w ogóle nie mysleć o tym, by (nawet gdy ofiarowana) z niej korzystać. Chociaż wspólna mi z Garfem nadzieja, że jeszcze wiele przed nami i że autorzy komiksowi mają jeszcze perspektywy, o których z kolei powieściopisarze moga jedynie pomarzyć.
Są skały wciąż niezdobyte w komiksowie, są kompetencje, ktorych jeszcze nikt nie określił, a których nabyć należy, by wleźć na szczyt. Ja sobie ciągle siedzę w szkółce wspinaczkowej i na "oślich
łączkach skalach" ćwiczę muskuły i uczę się typologii skał (dziś kupię sobie Marvel Horror, groarrrrr.... ). Ale może kiedyś dotrę w Himalaje, których szczyty wyliczał Absolutnie. I widok będzie przepiękny.