Dziś skończyłem ponownie całość (niestety bez DLC) Assassin's Creed III. Choć rozumiem słowa krytyki wobec rozgrywki, braku wysokich budowli i innych charakterystycznych cech serii, nadal uwielbiam te grę za fabułę. Connor to jeden z moich ulubionych Asasynów, i zdecydowanie najbardziej ludzki, choć momentami trochę nieporadny (co tylko dodawało mu uroku). Świetnie wypadło przedstawienie Zakonu jako pieśni przeszłości, która dopiero odradza się po latach niebytu. W historii znalazło się dosłownie wszystko, czego fabuła tych gier potrzebuje - osobisty wątek bohatera skrywającego się w danym momencie pod kapturem, konflikt ideologiczny, a także relacja uczeń - mentor. Okres czasowy (Wojna o Niepodległość USA) również zaliczam na plus. Gra została naprawdę chłodno przyjęta, a dla mnie była swego rodzaju rewolucją w serii.