Wszystko rozchodzi się o to, że jak ktoś ignoruje każdy komiks, który nie ma loga wielkiej dwójki na okładce to ma jakąś alternatywną do faktów wizję rzeczywistości. Egmont okupował wtedy Empiki, był szeroko dostępny, nigdy nie zniknął całkowicie, a to, że ktoś nagle dostał jakiejś specyficznej wersji kurzej ślepoty nic tu nie zmienia.
Inna sprawa, że patrząc tylko z perspektywy wielkiej dwójki tak było, ale to "wina czytelników", że nie byli w tym momencie tak masowo zainteresowani ani trykotami trykotami ani specjalnie amerykańskim mainstreamem (upraszam o zwrócenie uwagi na jedno, ta wina nie bez powodu jest w "")