a czy ten Miracleman rzeczywiście taki dobry ? kiedyś czytałem fragment autorstwa Moora, ale historia dopiero się rozkręcała. potem przerwałem. napisz proszę kilka słów.
"Taki dobry" to dla mnie trochę niejasne bo nie wiem do czego odnosić. Ja z lektury (pierwszych 12 zeszytów, dalej nie czytałem, z własnej głupoty, najzwyczajniej w świecie przespałem zamówienie nr 13) jestem jak najbardziej kontent a nie należę do wyznawców Moore'a. Patrząc na to, że komiks jest dekonstrukcją komiksów ze złotej ery z wieloma charakterystycznymi wybiegami dla Moora (historia wewnątrz historii i tak w kółko, jak komiksowa matrioszka) czyta się to dobrze (piszę bez wtrętów o konkretnych elementach fabuły bo po co spoilery). Myślałem, że komiks będzie trochę bardziej trącił myszką ale czyta się to chyba lepiej niż wiele innych trykotów z pierwszej połowy lat 80. Co bardziej wrażliwy czytelnik nie powinien odbić się od ścian tekstów i dziesięciokrotnych opisów co się dzieje (jakby to był np. Claremont, ech).
Moim zdaniem to (póki co) dobra lektura ale chyba głównie dla fanów Moore'a i ludzi, którzy nie dostają piany na "trykoty" bo nawet jeżeli historia Moora jest dekonstrukcją to jest dalej baaardzo w gatunku.
No ale ja ogólnie wolę nieopierzonego Moore'a niż jako "dorosłego" twórcę.