Ponieważ powoli finalizuję już ostatnie przeprowadzki i niedługo wszystkie moje cudeńka będą już ze mną a nie w tym starym rozwalonym poalkoholowym barku, o którym wspominałem tu lata temu to postanowiłem sie też uzewnętrznić i pochwalić.
Co prawda na pełne ujęcie muszę jeszcze ten miesiąc poczekać, ale już dziś chciałbym się pochwalić czymś, czego i tak na pełnym obrazie nie dałoby się rozpoznać ze względu na brak wyraźnego grzbietu, a jest to coś co w pewnym sensie stanowi ucieleśnienie dwóch moich miłości komiksowych i jest jednym z ostatnich klocków w układance roboczo nazwanej przeze mnie "kompletem Moore'a"
A dla tych, którzy wielokrotnie nagabywani nie dali się namówić na czytanie w oryginale ze względu na słabą wiarę w swoje możliwości chciałbym uświadomić, że mój francuski jest skandalicznie zły, a nie mogłem sobie odmówić tego cudeńka, o którym niewiele wiem, ale natychmiast go zapragnąłem...
{będzie z tego zajefajny podręcznik językowy
i ma dużo części...}