Nie słucham, więc nie bardzo wiem o czym piszesz.
A co do komiksów to nie napisałem, że Bouncer jest złym komiksem, napisałem, że brakuje mu tego, przede wszystkim w ilustracjach, co ma Blueberry, a co kojarzy mi się z westernem, z całą otoczką i atmosferą dzikiego zachodu. Widać to choćby po zbliżeniach twarzy bohaterów obu komiksów. W Blueberrym jest to co widać w każdym spagetti westernie a i w anty westernie, to co kocham, jak sceny z C. Eastwoodem, czy L.V. Clifem, twardziel stający naprzeciw twardziela, kurz, brud, pot. Giraud świetnie potrafił to pokazać, natomiast Boucq już nie do końca, przez co ja wyżej stawiam Blueberry’ego i czekam z niecierpliwością na następnego.
A jeżeli chodzi o opowiadaną historię, to ja bym tych komiksów tak od siebie drastycznie nie oddzielał. Podobieństw jest wiele, a z tego co wiem to Blueberry nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.