Przeczytałem pierwszy integral Yansa, nie miałem z tym komiksem do czynienia od lat 90-ych. Wówczas Yans, wraz z Thorgalem i Szninklem, to był dla mnie absolutny top, czytałem te komiksy wielokrotnie. I wszystkie trzy dziś nie budzą we mnie emocji, siła sentymentu nie działa. Najgorzej z całej trójki wypada "Yans"- tragedii nie ma, po prostu nie jest to tak dobry komiks, jak lata temu mi się wydawało - bliżej mu do "Rozbitków czasu", niż "Wiecznej wojny". Duchateau nie był chyba jakimś zdolnym scenarzystą (choć liczę, że drugim integralem "Hawkera" zaprzeczy temu!), są tu niezłe pomysły i sceny, ale całość już tak dobrze się nie prezentuje. I jeszcze ta irytująca sierota Orchidea, która w większości sytuacji jest dla Yansa kulą u nogi. Przydałoby się też bliżej przedstawić postać Yansa, może w następnych tomach? Jak się okazało, po raz pierwszy przeczytałem "Ostatnią wyspę" - dotąd byłem pewien, że znam pierwsze pięć tomów, pierwszy tom to dla mnie poziom "Funky Kovala", ale czytając o okolicznościach powstania "Ostatniej wyspy", nie dziwię się, że efekt wyszedł jaki wyszedł.
Obok "Bruce J. Hawkera" i "Valeriana", "Yans" jest kolejną serią wydawaną u nas w integralach z solidną dawką materiałów dodatkowych - oby więcej takich wydań!