Właściwie to cierpieniem bym tego nie nazwała.
Cierpienie dla mnie to np.:
cieknący katar+brak chusteczek,
albo poranne wstawanie, albo siedzenie w pracy ze świadomością, że obyli by się beze mnie, ale muszę tu swoje odsiedzieć (wolę poczucie, że jestem potrzebna i beze mnie biblioteka się zawali),
albo brak internetu w domu bo tp znowu sobie robi jaja,
albo jak po zakupie nowej, wyczekanej gry, okazuje się, że z jakiegoś nieokreślonego powodu nie chce się zainstalować/działać poprawnie na moim kompie
albo parę innych rzeczy
Ale cierpieniem nie jest dla mnie (tutaj czytaj uważnie, bo to do Ciebie GAM):
bycie dopisaną do czyjejś grupy znajomych