1) ten kolo który odebrał ojcu życie w zamian za ochronę nagle stał się jakims mega baronem?
2) trzy cienie napastowały rodzinkę przez tak długi czas zamiast od razu wypełnić przeznaczenie chłopca? Przecież potem się okazało że 3 cienie są bardzo sympatyczne i mają faktycznie wiele wspólnego z gaimanowską panią z Ankh na szyi...a tu jakieś prześladowanie, straszenie i wielodniowe ociąganie się z zadaniem które otrzymały chyba z góry...
3) włosy jednego cienia zaczęły rosnąć pod wpływem wina?
Tego że jakieś siły wyższe zarządały zabrania rodzicom chłopca to sie już nie czepiam ale sam wyjściowy pomysł jest conajmniej dziwny. Zabierzmy szczęśliwej rodzinie chłopca, bo czemu nie
Jako przyszły ojciec protestuję przeciwko takim pomysłom
Pomimo tych niedociągnięć fabularnych komiks oceniam na mocne 8/10 bo cholernie dobrze się to czyta
[/quote]
[spoiler]
1) Mniemam, że on był generalnie jakąś nadludzką istotą. W wielu baśniach różne wiedźmy i szatany podszywały się pod łachmaniarzy, by stestować głównych bohaterów.
2) Trochę się w tym momencie spalę z "esejem", który piszę na swój blog, ale trudno - jeszcze by ktoś przede mną to napisał, a potem by wyszło, że zrzynam. Ja "Trzy cienie" odczytuję m.in. jako metaforę rodziny zmagającej się z nieuleczalnie chorym dzieckiem. Choroba się rozwija, stąd też cienie nasilają z czasem swoją obecność. Matka symbolizuje tu postawę akceptacji, pogodziła się z diagnozą "lekarza z miasta", chce do maksimum wykorzystać ostatnie chwile z synkiem. Ojciec jest gotów przebyć daleką drogę, ponieść wysokie koszty, przejść przez masę upokorzeń, wreszcie zapaść na zdrowiu - byleby tylko utrzymać dziecko przy życiu. Choroba jest jednak nieuleczalna, nie ma nadziei -w ten sposób ojciec przedłuża tylko cierpienie i stres zarówno sobie jak i dziecku (scenka z Joachimem zamkniętym w dłoni).
Więcej o tym napiszę na dniach na blogu, ale to taki ogólny koncept na razie.
3) Czkawkę miała, ot co.