A ja mam problem z Blainem.
I to zarówno dotyczący scenariuszy jak i grafiki.
Ale przede wszystkim klimatu.
Zarówno Pirat jak i Reduktor to pierwsze historie marynistyczne, przy których domującym uczuciem jakie miałem, to klaustrofobia.
Okręt w Reduktorze przypomina kowadło i nie wiem jakim cudem utrzymuje się na powierzchni wody.
Większośc scen odbywa się ciemnościach, a załogantów na gigantycznym pancerniku jest tylko kilku.
Mnie takie obrazy odrzucają.
Praktycznie nie został mi w pamięci żaden kadr pokazujący morze i przestrzeń.
Podobnie w Izaaku. Historia, która w złożeniu miała być przygodowa, przez prztłaczającą grafikę, ciemne kolory i nieprzyjemnie zdeformowane postacie, jest ciężka jak zupa grochowa.
Mam też problem z przesłaniem Reduktora.
Tak jak Izaak jest komiksem przygodowym (? - nic głębszego tam nie dostrzegłem..), tak w Reduktorze Blain próbuje mi chyba sprzedać jakieś metafory o głęboko ukrytej machinie dominującej nad człowiekiem. Wiem, że spłaszczam.W miejsce machiny pewnie można wstawić organizację społeczństwa, ustrój, technologie wojskowe i informatyczne, wielkie korporacje, Żydów i McDonalda.
W tle przewija się wojna w postaci okrętu podwodnego, którego ściga nasze kowadło (lol). Życie na pokładzie jest podobno barwne (jeśli równie barwne jak kolory w tym komiksie to wolę Sin City).
No dobra, zaczynam być zgryźliwy...