Było super chociaż do 15 pierwszego dnia nie miałem noclegu (ale "sam się znalazł" gdy leżeliśmy na plaży w Sopocie z kumplami popijając piwo) i te pieprzone karty do płacenia psuły się średnio za każdym razem jak coś próbowałem kupić na terenie festiwalu. W przeciwieństwie do poprzednich lat nie było koncertu, który jakoś szczególnie chciałem zobaczyć i posłuchać, wiec na większości po prostu się bawiłem, konsumowałem znacznie więcej alkoholu niż w latach poprzednich, chłonąłem atmosferę, skakałem po kostkach tych co skakali po moich i pływałem na tłumie. Najlepsze koncerty dało Prodigy, Faith No More i Crystal Castles, którzy byli dla mnie zupełnym zaskoczeniem. Zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia i płytka powoli wędruje na moją półkę.
Ogólnie mimo totalnej partyzantki festiwal oceniam na plus.