W ogólności Japońce są najlepsi w dubbingu, ale w szczególności to bym nie powiedział (już czuję to roztopione żelazo, którym chcecie mnie oblać ;P). Jeśli chodzi o gry to są nie lepsi niż Amerykańce, a często nawet gorsi. Choćby taki Fallout 1 bije na głowę dowolną grę jeśli chodzi o dubbing postaci (Ron Perlman jako narrator przebija wszytko i wszystkich, R. D. Anderson w roli Killiana i Tony Shalhoub w roli Aradesha też są świetni, poza tym Master, itd. itd.), podobnie jest z Sacrifice czy Giants:Citizen Kabuto (firma Interplay z reguły zatrudniała profesjonalistów). Nieraz zdarza się też, że aktorzy amerykańscy przebijają aktorów japońskich (np. Patrick Stewart w Nauzyce albo B.B. Thornton w Księżniczce Mononoke, bardzo podobała mi się również gra Erica Vale'a w Desert Punku i zastanawiałbym się czy oryginał był lepszy). No, ale fakt, w operowaniu głosem byle amator im nie podskoczy (a przeważnie takie osoby mamy okazję słyszeć w ang. dubbingach). Z tym, że działa to i w drugą stronę, tzn. jako aktorzy w filmach Japońce wypadają blado w porównaniu do aktorów amerykańskich czy francuskich IMO. Jak czasem oglądam jakiś japoński film to przeważnie odrzuca mnie sztuczność aktorów i zawsze zadziwia mnie, że w anime ci sami aktorzy są znacznie bardziej wiarygodni i lepiej potrafią wczuć się w grane postacie.
Jeśli chodzi o moich ulubionych seiyuu to na pewno na czele znalazłyby się Rie Kugimiya (głównie dzięki roli Kagury z Gintamy i Ala z FMA), Kotono Mitsuishi, Fumiko Orikasa, Nanase Hoshii i Eriko Hirata (choć mają tylko dwie role w anime na koncie), Ikue Ohtani (jako Pikachu jest boska
), etc. etc. Z męskich głosów bardzo lubię głos Akiry Kamiyi.
A tak z innej beczki, już kiedyś o tym pisałem, ale naprawdę piękny głos ma Miranda i chętnie posłuchałbym dubbingu z jej udziałem
.