Spoko. Seria ma prawo spodobać się chyba tylko ludziom zainteresowanym twórczością artystyczną.
A przy okazji przeczytałem sobie wzmiankowaną reckę. Avellana jak zwykle w szczytowej formie, momentami bawi niemal do łez. Choćby stwierdzeniem, że w serii nie ma fanserwisu. Widać dopóki nie dostanie nim prosto między oczy, to nie widzi.