Skrzydlatego nadrabianie zaległości, część któraś. Chociaż to w zasadzie dość świeże zaległości. Głównie polegałem na
http://www.anime-chronicle.pl/2011/01/07/podsumowanie-roku-2010/#more-27587.
1.
Katanagatari, za które właśnie zabrał się wyspa. Historia sama w sobie przyjemna i prosta, z wykonaniem stanowiącym o sile tego tytułu. Absolutnie cudowna oprawa graficzna i dźwiękowa (z pominięciem openingów i endingów - dla mnie wręcz poniżej średniej), dość symbolicznie poprowadzone walki, co momentami mnie drażniło, biorąc pod uwagę wzorową animację całości, i mnóstwo, mnóstwo dialogów. I o ile w Bakemonogatari mi jakoś pasowały, bo całe anime w mniejszym stopniu opierało się na akcji, o tyle tutaj przyznam, że chodziło mi po głowie momentami "...No, dalej!". Mimo tego jednak, że te drobne zastrzeżenia się pojawiają, to ocenowo musiałbym wystawić 10/10. Bo na taką ocenę zasługują produkcje wspinające się na wyżyny w swoich kategoriach, lśniąc perliście i nie dając się z łatwością przyrównać do innych tytułów. (...fapfapfap)
Swoją drogą - kontynuując moje niezadowolenie ze smutnych zakończeń, które wcale nie były potrzebne w animu, tak i tutaj się rozczarowałem. No jajebie, mogło się to wszystko pięknie skończyć, prawda? Y-Y
2.
Baka to Test to Shoukanjuu. Uch, damn. Seria obwieszczona najlepszą komedią roku na powyższym serwisie zupełnie mnie nie przekonała. Co więcej - nie mogę sobie przypomnieć imienia któregokolwiek z bohaterów, co jest już świadectwem samym w sobie. Nie będę kłamał, że nie parsknąłem w paru momentach śmiechem, ale to też nie przy głównym komediowych gagach a jakichś "randomowych" abstrakcyjnych bzdurkach, dziejących się często w tle. Podsumować mi trudno to anime - niby na odmóżdzenie obejrzeć można, ale gdy przypomnę sobie choćby zwykłe School Rumble, to powyższa seria wydaje mi się być miałkim animu bez charakteru.
3.
Arakawa Under the Bridge. Ot jakoś przypadkiem wypatrzyłem tę produkcje, tyle tylko, że przy okazji sezonu II. Szybko zatem doszedłem do wniosku, że obejrzeć trzeba na początek pierwszy i zobaczyć z czym mamy do czynienia. Muszę przyznać, że mój nos do tego czym może być anime, mając uprzednio do czynienia jedynie z pojedyńczymi kadrami, mnie nie zawiódł. A to wszystko przez zblazowaną, choć tylko pozornie, Nino, która to od razu dołączyła do mojego panteonu "noitojestfajnapostać" postaci. Całość ogólnie pozytywnie (a i mocno) zakręcona, poprowadzona w lekki, przyjemny sposób i mimo tego, że graficznie anime wygląda na starszy tytuł, to i tak nie zepsuło mi to jakoś odbioru całości. Bardzo fajna seria.