No i Saki obejrzane. Moje pierwsze wrażenie odnośnie tej serii było całkiem trafne - było zwyczajnie bezczelnie. Witający nas na początku głos narratora, który z powagą intonuje "The 21st Century. The population of mahjong players is now hundreds of millions of people.". Główna bohaterka, która (no załóżmy, że między innymi) jest dobra dlatego, że w kluczowych momentach ma szczęście i dobiera właściwy klocek. Jej koleżanka, która podczas bitew jawi się innym jako różowa mahou shoujo bogini wojny. Jeszcze inna loli-alike koleżanka, która żeby dobrze grać, potrzebuje JEŚĆ MEKSYKAŃSKIE TACOS. Do tego fanserwis, bo każda seria aspirująca do sportowej od zawsze potrzebowała fanserwisu, no i shoujo-ai, bo pairingi też się przydadzą.
I najgorsze w tym wszystkim jest to, że oglądało się to na prawdę łatwo, szybko i przyjemnie xD Mimo ubogiej oprawy graficznej, widać było, że w serię zostało włożone całkiem dużo pracy. Bo co prawda Mahjonga znam tylko podstawowe zasady, ale ilość rąk, zagrań i różnych pokrewnych kombinacji, które pokazywano, robiło wrażenie. I mi się to podobało, serie sportowe jak mało które mnie wkręcają. Polecać nikomu bym może nie polecał, chyba że naprawdę lubi sportówki, ale te 7/10 dam, bo z pewnością się nie nudziłem, a bezkompromisowy rozpęd, jakiego nabrał autor jest godny pochwały.
Potem nadszedł czas na Saki: Achiga-hen - Episode of Side-A, czyli to samo uniwersum, ale historia przestawiona jakby z drugiej strony. Bo jeżeli założyć, że całość fabuły kręci się wokół wielkiego turnieju, do którego wszystkie teamy chcą się dostać i ostatecznie go wygrać i jeżeli zauważymy, że drabinka tego turnieju ma dwie strony, to o ile Saki zajmuje się jedną stroną, tak w Achiga-hen (...) mamy drugą, z zupełnie osobnym zestawem postaci.
Do tego Studio Gonzo zostało podmienione na Studio Gokumi, a budżet podniesiony pewnie z 5 razy. Nastąpiła ogólna moefikacja i stonowanie bezczelnego charakteru poprzedniczki, co w efekcie przyniosło trochę nijaki efekt. Może gdybym oglądał ot tak, osobno, to by mi się to podobało, ale niestety miałem wrażenie, że serii odebrano jej charakterystyczne cechy.
Poza tym, zestaw bohaterek też nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia. Team prezentował się bezpłciowo i nudno, przyrównując nawet do drużyn pobocznych, które widzieliśmy w pierwszym Saki. Do tego zamiast jakichś specjalnych umiejętności, raczej specjalne wady, psujące i przeszkadzające w grze. Najlepsza zawodniczka słynąca z tego, że po prostu jest najlepsza i niby główna bohaterka, która się nigdy nie poddaje. Mniej się wysilić nie mogli.
No i coś, do czego muszę się przyczepić, czyli krytycznie żałosne rozplanowanie i pociągnięcie odcinków. Z początku samo moe i klasyczny daily-life, który nie wprowadza nas w nic interesującego, potem jakiś gigantyczny speed-up przez masę gier, gdzie w ogóle nie pokazuje nam się rąk graczy i na koniec rozciągnięcie bodajże jednego spotkania na chyba 4 odcinki. A biorąc pod uwagę, że całość miała ich 12, i że te 4 prawie wcale się nie skupiały na zawodniczkach z naszego teamu, a nagle postanowiły zaopiekować się dziewczyną z drużyny sąsiedniej, to abstrakcja została dopełniona. I jeszcze do tego, paradoksalnie, ta jedna zawodniczka, której poświęcono całkiem sporo retrospekcji, okazała się ciekawsza, niż cały nasz rodzimy team razem wzięty.
Tyle tylko dobrego, że fajnie było zobaczyć większość postaci z części pierwszej, jeżeli można tak określić historię poboczną, w o wiele lepszym graficznym wykonaniu. Animacja stała na naprawdę wysokim poziomie, chociaż nie wiem, czy faktyczie było to potrzebne. Zwłaszcza, że merytorycznie naprawdę odczuwalne były pustki, brakowało już możliwości zerknięcia w każdą rękę danej zawodniczki, brakowało trochę samego mahjonga w mahjongu. Na początku na początku dałem na MAL'u 7/10, bo ostatecznie nudzić się nie nudziłem, ale teraz pisząc sobie te moje bzdurki i widząc wszystko to, do czego się przyczepiłem, postanowiłem obniżyć ocenę do 6/10. Wolałem bezczelne Saki :3
Edit:
A, i co samego fenomenu jeszcze, to muszę przyznać, że chyba go do końca nie zrozumiałem. Widziałbym powody do gloryfikacji przez japonczyków pierwszego Saki, gdzie wszystkiego było dużo i z przytupem, ale teraz zapełniać całe Saimoe wszystkimi możliwymi postaciami? Czy aż tak liczy się dla nich wysoki poziom animacji? Czy też może dopiero teraz anime się spopularyzowało, bo o poprzedniczce nikt nie słyszał? A może ta znijaczona forma zwyczajnie im odpowiada? Tyle pytań bez jasnej odpowiedzi ):