No i skończyłem
Sakigake!! Otokojuku. Szkoda tylko, że trochę przed połową seria, z manly-komedii, zmieniła się w manly-shounena. Humor i absurd z początkowych odcinków w pełni do mnie trafiał, a parodiowanie licznych stereotypów miało więcej sensu, niż mogłoby się pierwotnie wydawać. Dalej niestety poleciano z klasyczny schematem -
1) pojawia się przepotężny przeciwnik
2) przepotężny przeciwnik śmiertelnie rani kogoś tam
3) przepotężnego przeciwnika udaje się ledwie co zabić
4) nasz ktoś tam okazuje się, że jednak cudem przeżył
5) pojawia się nowy przepotężny przeciwnik, przy którym poprzedni przepotężny przeciwnik już nie jest nijak przepotężny, to ten nowy jest przepotężny
6) nasz stary przepotężny przeciwnik sympatyzuje z bohaterem/dołącza do zespołu
I tak z 6 lub 7 razy pod rząd, dokładnie ten sam schemat. Mimo sympatii, jaką wzbudziło we mnie to anime, stało się to dość uciążliwe i monotonne. Wciąż oczywiście od czasu do czasu pojawiały się perełki, jak
Togashi spadający w przepaść, by po chwili zostać uratowanym przez legendarny wiatr, który raz na tysiąc lat wieje do góry xD
, ale było tego stanowczo za mało. Zgodnie z własnym sumieniem wystawiam
7/10, choć seria mogłaby obiektywnie zasługiwać na więcej, biorąc chociażby pod uwagę brak lazy animation (pomijając upierdliwe retrospekcje pod koniec).
Jakby nie było, ciekawe edukacyjne przeżycie.