Ostatnio obejrzałem oba sezony
Fate/Zero i jak zwykle w wersji Blu-Ray.
Od razu mogę powiedzieć, że zdecydowanie największą zaletą tego anime jest
grafika i animacja. Po prostu to istne cudo, gdyż nie mam żadnych wątpliwości, że taka jakość wizualna zdarza się chyba w jednej na kilkadziesiąt serii (albo jeszcze rzadziej).
Jednak jeśli mowa o
muzyce to niestety wyraźnie ustępowała tej z Fate/Stay Night. Oprawa dźwiękowa Kajiury Yuki jest co prawda ładna, ale gorsza (w przypadku Fate Zero) od tego co zaprezentował Kenji Kawai w Fate/Stay Night. Rytmy Yuki Kajiury znacznie lepiej pasowały do "
Madoki", gdyż tamten klimat wielkiego dramatu, koszmaru, beznadziejności i śmierci znacznie bardziej pasował do tej oprawy dźwiękowej.
Zdecydowanie najładniejsze były openingi i endingi w tym anime. Szczególnie
OP i ED z II sezonu były niesamowicie piękne i wzruszające. Jedne z najlepsze jakie widziałem w anime.
Odnośnie fabuły anime i bohaterów to dorośli bohaterowie jakby spowodowali, że całe anime jest dla starszych widzów niż Fate/Stay Night. Muszę przyznać, że chwilami było naprawdę
okrutne i smutne. Szczególnie mam tu na myśli sceny
duszenia bo właśnie te były najmocniejsze. Co prawda zabijanie dzieci mogło również szokować, ale dotyczyło to jednak nieistotnych postaci w tym anime.
Poza tym powiem, że zaskoczyli mnie zrobieniem całego odcinka o małej
Rin. : )
A odnośnie
Sakury to wyjaśniło się w jaki sposób straciła
dziewictwo, czyli że to sprawka robali. : )
Zresztą muszę przyznać, że zaskoczyły mnie jej ostatnie słowa w tym anime.
Główny bohater był niesympatyczny (poza niektórymi scenami), a jego zachowanie w stosunku do Saber było po prostu głupie.
Shirou polubiłem znacznie bardziej. Jednak fajnie, że wyjaśnili z jakiego konkretnie powodu umarł Emiya Kiritsugu. To znaczy, że został
przeklęty przez Angra Mainyu będąc wewnątrz Świętego Graala.
Jeśli chodzi o bardzo istotny element w "Fate" czyli
sceny akcji to niestety Fate/Zero wypadło słabiej pod tym względem. Zapewne dużo słabsza muzyka miała na to istotny wpływ, ale poza tym
efektowność walk stała na niższym poziomie (jedynie atak Saber był widowiskowy). Oczywiście nie było źle, ale gorzej niż w Fate/Stay Night.
Podsumowując powiem, że to anime było naprawdę
smutne (w FSN najbardziej końcówka wzruszała) i to głównie z powodu
Irisviel von Einzbern. Było mi jej najbardziej żal. Ojciec głównego bohatera FSN był okrutny i bezlitosny, a ja takich postaci nie lubię (oczywiście przegięcie w drugą stronę też jest irytujące).
Fate/Zero to świetne uzupełnienie Fate/Stay Night, a II sezon był wyraźnie lepszy od I (pierwszy chwilami zbyt przegadany). Wyjaśnione zostało wszystko co być powinno, ale żeby zobaczyć prawdziwe zakończenie (według mnie takie jakie powinno być) to trzeba obejrzeć Fate/Stay Night. Mówię oczywiście o ścieżce Saber bo ścieżka Rin (film kinowy) była dosyć przeciętna, a najgłupsze było
okrutne uśmiercenie Ilyi.
Anime pod względem wizualnym jest znacznie lepsze od Fate/Stay Night, ale porównując pozostałe elementy to nie mogę już tego powiedzieć. Zarówno muzyka jak i walki bardziej podobały mi się w FSN, ale i tak w Fate/Zero były bardzo dobre (a niektóre sceny akcji nawet świetne).
Jednak jeśli chodzi o to co najważniejsze, czyli przyjemność z oglądania anime to Fate/Stay Night było wyraźnie
lepsze pod tym względem. Tamtych bohaterów bardziej polubiłem i ogólnie klimat anime pochłonął mnie w większym stopniu niż w przypadku Fate/Zero.
To, że głównymi bohaterami Fate/Stay Night byli nastolatkowie (dzieci tych z Fate/Zero), a samo anime miało trochę luźniejszych scen na pewno nie jest wadą. Zbytnia powaga, okrucieństwo i dramatyzm w Fate/Zero to niekoniecznie zaleta anime (powiedziałbym, że to nawet wada).
8.5/10.