Coś w tym jest.
W końcu "Azyl ..." to komiks bardziej wymagający w odbiorze od przeciętnej historii z Batmanem.
Już abstrahując od tego, że nie zgadzam się z Kubą, C.H.U.D.Y., czy chcesz powiedzieć, że "Azyl Arkham" jest bardziej wymagający w odbiorze, bo ma wyrafinowaną formę, ale nie ma porywającej treści?
Absolutnie nie.
Ma wyrafinowaną formę i JEST porywający treściowo, ale ta treść nie jest podana na talerzu. Trzeba się do niej dokopać,
dokładnie czytając komiks.
A to już jest dość trudne, bo "Azyl..." jest komiksem ciężkim w odbiorze. Jest z nim trochę jak z wierszami z liceum - po pierwszym raz kompletnie nie wiadomo, o co w nich chodzi i "co poeta miał na myśli". Trzeba się z tym przespać i tyle...
Z drugiej strony nie chcę, ażeby zrozumiano mnie tak, że aby pojąć "Azyl ..." w całości to trzeba dobrze znać psychoanalizę Junga, poglądy Aleistera Crowleya i poezję angielską (chociaż to niewątpliwie pomaga). Komiks ten można zrozumieć bez wyżej wymienionej wiedzy.
Morrison zapodaje wskazówkę w scenie z Kapelusznikiem.