Ed Brubaker i Batman - jestem na tak.
"Człowiek, który się śmieje" przewidywalny, ale napięcie w czasie lektury bardzo odczuwalne - tak umiejętnie Brubaker i Mahnke tkają tę opowieść. Świetny jest moment, kiedy Wayne zaczyna rozumieć motywy Jokera (z wiadomych przyczyn), sam odkrywając w sobie niepokojące pokłady. Tak w ogóle uważam, że "Człowiek..." w ukazywaniu Batmana i Jokera w tym szczególnym psychologicznym klinczu znacznie przewyższa "Zabójczy żart", pod tym względem przereklamowany i efekciarski.
"Z drewna zrobiony" to równie udana historia. Po rysunkach z "Człowieka..." bardzo miłą odmianą była "czysta" kreska Patricka Zirchera, mająca w sobie coś z ducha retro. A Brubaker naprawdę mnie tutaj zaskoczył swoją odwagą, pokazując Wayne'a jako trochę nadętego bubka, kiedy ten sili się na złośliwość wobec Alana Scotta ("Wydaje mi się, że tego rodzaju zbrodnia po prostu cię przerasta") i potem pyszni się swoimi detektywistycznymi umiejętnościami. Przyznam, że było to na granicy mojej tolerancji.
Fajny cytat z "Matrixa" w irlandzkiej knajpie. I jeszcze pytanie - UWAGA, SPOILER! - koniec końców Seamus Sullivan i jego wnuk nie zdawali sobie sprawy, na czym polega słabość Green Lanterna, prawda? Napis "z drewna zrobiony" miał nawiązywać tylko do tej konkretnej sytuacji, kiedy Green Lantern został pokonany drewnianą pałką, nie wzbudzając u Sullivanów dalej idących wniosków? Jak sądzicie?