Problematyczne jest dla mnie umieszczenie w tej historii super łotrów. O ile obecność Calendar Mana, Catwoman, czy Poison Ivy jest faktycznie fabularnie uzasadniona, o tyle obecność pozostałych nie jest. Ot, nowy odcinek, nowy monster of the week. Słabe. Zwłaszcza, że historia miała potencjał na naprawdę gesty, noir'owy kryminał. Zamiast tego mamy Batka ganiającego menażerie cudaków. To raz. Dwa – zero w tej historii Batmana jako najbłyskotliwszego detektywa. Intryga rozwiązuje się sama, w najbardziej żałosny z możliwych sposobów- podwójnym deus ex machina. I o ile bez większego zgrzytu zębów łykam niedocenionego synalka w roli Holiday'a, o tyle druga rewelacja – Mrs. Dent przekracza poziom mojej tolerancji na durnoty. Nawet w superhero.