Mroczny Rycerz nie taki zły.
Prócz tego nieszczęsnego zeszytu #8 (który, jak mieliśmy okazję przeczytać z wywiadu z Jenkinsem, był jakimiś popłuczynami po czymś, co pierwotnie miało stanowić w sumie 6 zeszytów), cała historyjka to bardzo przyjemna rąbanka superhero.
Wiem, mało detektywa w detektywie, ale to wciąż Gacek. Dla mnie ten trejd się broni, zarówno fabularnie jak i graficznie (Finch dużo lepszy niż w Marvelu).
Biorę się za lekturę Szpona.