"Mroczny Rycerz" to trochę ogólnie brzmiący termin, ale faktycznie w tytule on jest bez żadnego dodatku typu Returns albo Strikes Again.
A nie ma podtytułu "The Master Race"?
W każdym razie, ze sporym opóźnieniem, ale przeczytałem "Nocną trwogę"... i raczej mnie nie zachwyciła. Pomysł na intrygę jest całkiem fajny, ale dość szybko przerodziło się to w ganianie od jednego napakowanego łotra do drugiego. Gwoździem do trumny były monologi Batmana - wydały mi się miejscami strasznie sztywne i nadęte ("Strach jest niczym kanibal. Albo goblin. Krnąbrny tyran uzbrojony w maczugę zwątpienia".
) No i nie jestem pewien, dlaczego Najlepszy Detektyw Świata zdecydował się załatwić sprawę z inspektorem wydziału wewnętrznego policji,
rozwalając mu samochód i grożąc pobiciem
.
Trochę denerwuje mnie też natrętny
fanservice w projekcie postaci Białego Królika, zawoalowany tak samo subtelnie jak "lokowanie produktu" w polskich serialach, gdzie kamera robi pięciosekundowy najazd na paczkę kawy. No chyba że specjalnie wybrała sobie taki kostium, żeby rozpraszać policjantów i superbohaterów płci męskiej.
Nie do końca przemawia do mnie groza sytuacji, w której
dzięki toksynie staje się mądry, skoro i tak wcześniej był, o ile mi wiadomo, bardzo inteligentny i posiadał sporą wiedzę.
Historia dodatkowa zwróciła moją uwagę typowym przykładem tropu
Covers Always Lie oraz paroma niespójnościami z "Trybunałem Sów" i "Miastem Sów". Po pierwsze, dlaczego Batman miałby w głównej serii uważać Trybunał za legendę, skoro
stoczył już wcześniej opisaną w tym tie-inie walkę ze Szponem
? Poza tym, wydawało mi się, że
żeby środek wskrzeszający Szpony mógł działać, musiał się najpierw przez parę-paręnaście lat przesączać z plomby w zębie, a w historii działa już na młodego chłopca
.