Epekeina otóż to jest sedno sprawy, to są krótkie i proste historyjki ale z pomysłem, klimatem zahaczającym o noir i w sporej części zaangażowane społecznie co dla mnie jest plusem. Po tym możesz poznać dobrego pisarza, że się sprawdza w krótkiej formie, przeciętną wielotomową powieść potrafi napisać zwykły rzemieślnik który tak długo będzie bombardować czytelnika postaciami i wydarzeniami aż temu zacznie być wszystko jedno. Jak czytałem te komiksy Snydera to byłem po prostu znudzony, facet tworzy kilkuwątkowe długaśne opowieści o niczym, które są tak dobrymi sensacyjniakami jak Szklana Pułapka 5 (Koalar chcesz przeczytać naprawdę dobrą sensację to spróbuj Velvet). Na dodatek nie zapominam, że ta seria to (przynajmniej z tego co przeczytałem) jest na najwyższym poziomie bo Detective Comics i Mroczny Rycerz to są dopiero prawdziwe wymioty. Nie wiem jako czytadła do pociągu to może niektóre z tych komiksów nie są jakieś złe, ale dla mnie przynajmniej ich poziom artystyczny tak w literacko jak i malarsko jest o wiele niższy niż kiedyś. A najgorsze jest to, że Batman tak naprawdę zatracił wszystkie cechy, które go wyróżniały w natłoku superhero i padł ofiarą unifikacji mającej na celu zadowolenie nie wiadomo kogo, równie dobrze mógłby strzelać laserami z oczu, latać albo wysuwać szpony z nadgarstków. Został facecik z uszami latający z bandą dzieciaków i bijący się z jakimiś zombiakami. Te mroczne, syfiaste Gotham które pokochałem jako dzieciak, przerobiono na jakiś lunapark malowany jakby kucyk "Pony" wysrał na niego tęczę.