Długo się zastanawiałem jaką przyjąć strategię po szóstym tomie Batmana z New 52, kupować dalej główną serię czy kupić wcześniej trzy tomy Wiecznego Batmana. Ostatecznie wybrałem pierwszą opcję, z powolnym kupowaniem kolejnych albumów, dziś jestem po lekturze tomu 8.
I niestety, lektura nie przyniosła najmniejszej satysfakcji, a żadna postać nie wzbudzała sympatii. Zmiana w Gordonie nierealna, a na dodatek zbędna, przypominająca na myśl takie bzdurne zabiegi jak robienie supermodelki z Amandy Waller (New 52 miało również swoje dobre pomysły i mocne strony, nie o nich jednak teraz piszę). Gordon to albo starszy pan z wąsem albo młody rudzielec z Roku Pierwszego, nie superkomandos po latach palenia papierosa za papierosem.
Dawka technologii i zdarzeń "bo tak" w runie Snydera przybrała niestrawne dawki, widać to zwłaszcza w postaci Jokera, Blooma i wydarzeń z końcówki tomu 7. Scenarzyści zaś nawet nie starają się uzasadnić czemu ktoś ma hiper-ekstra moce lub hiper-ekstra drogą maszynę. Być może jest to uzasadnione w Wiecznym Batmanie. Podział przeciwników Batmana na tych z mocami i tych bez specjalnych zdolności dawał jednak szerokie spektrum zastosowań w fabułach, konfrontował Batmana z różnorodnymi zagrożeniami i przede wszystkim przekonywał, że nawet zwykły (?) człowiek, szalony i inteligentny, jak Joker, może być śmiertelnie niebezpiecznym wrogiem dla bohatera, który ma status postaci wręcz mitycznej.
Taka konwencja superhero, jednak a) nawet w superhero są jakieś granice i ramy b) to nie pasuje do Batmana, może pasować do innych bohaterów c) sprawia, że cały komiks daje wrażenie komiksu dla 12 latka - zakres grupy wiekowej docelowej to 13+ ale nawet w takim obszarze da się stworzyć coś nie obrażającego intelektu.
Być może komisarz Gordon oraz pozostała obsada,a konkretnie sposób rysowania postaci, jest wyrazem kultu młodości, każdy bowiem wygląda jakby do 30 jeszcze było daleko, pogłębia to jednak wrażenie dzieła fast-food tzn. do szybkiego zjedzenia, uwielbiane posiłki dzieci. I takie jest superhero, wiem, ale... Batman to jest mrok, przeciwieństwo Supermana, a w runie Snydera i Capullo nawet "straszne" i "mroczne" momenty wywołują ziewnięcie.
Na marginesie są obserwacje społeczno-polityczne. Oczywiście podane łopatologicznie jak np. scena prezentacji zbroi gdy jest 1. kobieta szefowa korporacji obracającej miliardami 2. młoda kobieta murzynka 3. młody chłopak latynos lub pół latynos pół murzyn(kilkukrotnie w komiksie podkreślone, że laureat nagrody dla geniuszy) oraz Jim Gordon. Brakowało jedynie Indian i Eskimosów z Kanady.
Jest to (takie wstawki) stały element runu, z uwagi jednak na ich jednostronne zabarwienie, zgrzytają w zębach.
Innym przykładem tego typu są komentarze Gordona i jego ekipy na temat zaawansowania technologicznego w walce z przestępczością też są ciekawe - wychwytywanie zgłoszeń zanim zrobi to zwykła policja, skanowanie budynków itd. Permanentna inwigilacja oraz żal, że "państwo" czy "miasto" jeszcze się jakąś sprawą/dzielnicą/człowiekiem nie zajęło. Aż ma się ochotę by Bruce Wayne potajemnie sfinansował działania Anarky'ego, choć ideologicznie Anarky nie jest mi bliski.
Cóż, po satysfakcjonujących i bardzo dobrych komiksach jakie ostatnio czytałem, Punisher MAX 1 oraz Okko 3, musiała przyjść zniżka poziomu, przybierając postać New Avengers NOW 4 i właśnie Batmana 8.
Kupię jednak tom 9 oraz 10, kończąc przed Rebirth. Jeszcze wiele jest wcześniejszych rzeczy do przeczytania z długiej historii postaci Batmana.