Przeczytałem 50 zeszyt Batmana od Toma Kinga i z całą pewnością mogę stwierdzić, że ten facet pisuje brednie. Akcja z trójkątem Batman-Catwoman-Joker w historii "Best man" to podobne głupoty co "War on jokes and riddles". Catwoman (postrzelona z magnum w brzuch) i Joker (z przeciętą tętnicą szyjną) prowadzą dywagacje o przeszłości. Joker ściskając dłońmi tętnice hamuje upływ krwi i może mówić.
I te koszmarne dialogi: "Bat?", "Yes, Cat?" / "Cat?", "Yes, Bat?" (tu King próbuje być jak hybryda Bendisa i Azzarello z nawracaniem i wrzucaniem tekstów z offu na kolejne kadry). Albo "I failed because I'm scared". Co to jest? "Klan", "M jak miłość"?
Rozumiem, że bonzowie z DC go nie wywalą bo kasa ładnie płynie, ale nie kumam jak można to kupować. Chyba, że dla rysunków bo zarówno Janin, a zwłaszcza Mann to rewelacyjni ilustratorzy.
Jedyne co działa na jego plus to, że komiksy nie są przegadane i potrafi prowadzić narrację filmowo.
Nie czytałem jego "Vision", ale po prostu nie mogę uwierzyć, że ten facet mógłby napisać cokolwiek dobrego.
Snyder pisywał rzeczy głupawe, ale przy Kingu jawi się niczym mistrz klawiatury.