Co do Granta i Norma to wiem, bywam od dawna na forum tego drugiego i śledzę. Niestety. Tym bardziej przydałby się dobry silnoręki.
Co do OD, no cóż, mamy zupełnie różne odczucia. Dla mnie ten crossover przynudza - ja generalnie średnio lubię crossovery, bo trzeba wcisnąć wiele postaci zupełnie pretekstowo czasem.
Stanie przy łóżku i gapienie się nie dowodzi dla mnie żadnej głębi. Nie mówię, że ma się zachowywać jak w Night Cries, wyjąc do księżyca, ale do mnie to nie przemawia. Wolałbym, żeby jednak coś zrobił. Ja bym się tak zachował. No, ale ja nie jestem milionerem, który nocą skacze po dachach, tylko zwykłem człowiekiem. Chociaż, z drugiej strony, to najbardziej cenię w tej postaci - że jest zwykłym człowiekiem i nie strzela promieniami z dupy.
Ciekawi mnie, jak ktokolwiek wyjaśniłby obecność kamerdynera pewnego gothamskiego utracjusza, obsługującego łózko chorego - gdyby ktokolwiek w ogóle pomyślał, żeby o to zapytać? To taki drobiazg, który jest dla mnie odpryskiem na lakierze zawieszenia niewiary dla tej historii.
Koncept "zastępowego" faktycznie mi nie leży. Dla mnie najlepsze lata to był okres po odejściu Graysona na studia i drugi, po śmierci Todda - kiedy to był samotny, mroczny mściciel. Drake'a jakoś zaakceptowałem, bo wzrastałem razem z nim i byłem niewiele starszy od niego, kiedy pojawił się w czytanych przeze mnie komiksach. Ale nie lubię "ekipy" - najlepszym przykładem takich przepakowanych herosami historii są Outlaws, Najlepsi na świecie i podobne.
Czytam to, jakby to była gra turowa - każdy heros rzuca kostką i wykonuje swój ruch, czasem z sensem (w OD w miarę z sensem, ale tylko w miarę), czasem po prostu niektórzy wyjmują się z dupy, nie wiadomo po co. Co tam np. robił Azrael, prócz tego, że startował w konkursie na najidiotyczniejszy kostium w zastępie?
Czy DK się tak zaczyna alienować, to nie wiem. Jak dla mnie średnio - odwiedza Gordona, siedzi przy nim, gada z nim. No, kwestia spojrzenia. Nie czytałem też BW:F więc trudno mi powiedzieć, bo nie widziałem rozwoju tych wątków.
To, że Gordona postrzelił gliniarz było ciekawe, ale zaskoczenie mniej więcej tej klasy, co finał filmy z Cordellem Walkerem. Może dlatego, że nie czytałem jeszcze NML - nie wiem, czy Rich grał tam jakąś bardzo ważną rolę. Zaskoczeniem by było, gdyby to Montoya strzeliła mu w plecy i gdyby to było DOBRZE umotywowane, bo linia zemsty za zniszczenie życia to wyświechtany łach. Szczególnie przy Batmanie.
A graficznie... Burchett jest bardzo dobry i bardzo mi się podobał - najbardziej z całego zestawu. Co nie zmienia faktu, że nie przepadam za takim stylem - doceniam warsztat umiejętności, ale nie jest to rodzaj kreski, jaki lubię, więc tu raczej ocena intelektualna niż artystyczna. Co do jej "unikalności" to kwestia dyskusyjna - ale niektórzy uważają, że całość mangi rysowana jest jedną identyczną kreską, więc tu się nie ma co zagłębiać.
Ale na pewno, bez dwóch zdań, gdybym miał w rękach kolesia, co postrzelił mi przyjaciela, to lał bym go tak długo, że własną krwią, używając wybitego zęba zamiast stalówki, napisałby zeznanie i przyznanie do winy. Tak zrobiłby w/g mnie także Zamaskowany Mściciel, Mroczny Rycerz i Detektyw. Widać, Zastępowy Harcerski ma miękkie serce.
Już wiem, po kim Drake odziedziczył postawę, którą zaprezentował po śmierci Stephanie - kompletnego zlania sprawy i nie zrobienia niczego wartościowego.