Resurekcja jest średnia, a momentami nawet słaba. Nie dość, że (znowu) zniszczono ciekawą pracę pewnego komiksowego twórcy (mam tutaj na myśli Grega Ruckę i jego Death & Maidens), to jeszcze zrobiono to dosyć rzemieślniczo (właściwie to crossover, więc czego tutaj się wiecej spodziewać?). Obok Morriona jest tu Dini, Milligan i Niceza, a każdy z nich skupia się na innych aspektach opowieści (a co za tym idzie nie trzymaja zwartosci komiksu). Brakuje tutaj motywu głównego, który odgrywał nadrzedną rolę w pracach scenarzystów. To samo z rysownikami - każdy ma inną wrażliwość i również wygląda to niespójnie. Najbardziej żenujące jest "religijne" zakończenie. Niemniej za wielki plus uważam tutaj momenty zagospodarowane przez Petera Milligana, który przedstawił naprawdę dojrzałego Robina, świetnie przedstawił jest rozterki i pragnienia. Solidny jest również Morrison. Wszelako Dini i Niceza nie mogą się tutaj jakoś odnaleźć.
Koniec końców nie polecam.