Już po przeczytaniu pierwszego tomu chciałem zamawiać 5. A teraz tylko czekam, kiedy przyjdzie.
Od "100 naboi" różni się brakiem "wszechogarniającego mega-spisku tajemnych sił", co jak dla mnie jest jak najbardziej na plus. Zostają emocje, konflikty interesów, niejednoznaczność postaw. Żaden "dobry" tu nie występuje, każdy jest mniejszym czy większym madafakerem. A z relacji Red Crow'a i Bad Horse'a mozna jeszcze mnóstwo wycisnąć. No i ten nastrój beznadziei życia w rezerwacie... Nigdy nie sądziłem, że jedno zdanie może mnie tak trzepnąć. Chyba w drugim tomie. "Just not today".