No i jak Wam się podoba po pierwszym tomie ten nowy u nas stripowy komiks? Bo mi podoba się bardzo. Jest w nim ta szczególna magia, odpowiedni rodzaj chemii, wzbudzający ciekawość bohaterowie – wszystko to, co sprawia, że z wielką sympatią zaczynam akceptować nowy "paskowy" świat. Czy istotne przy tym jest również to, że jestem rodzicem? W jakimś stopniu pewnie tak, ale przede wszystkim doceniam "Baby Blues" za komiksowy warsztat i pomysłowość autorów.
W każdym razie mile widziane opinie zarówno rodziców, jak i nie-rodziców.
I jeszcze dygresja na marginesie. Tak sobie pomyślałem, że z tych gazetowych tytułów wydanych w Polsce można by już ułożyć interesujący zestaw praktycznych mądrości na temat poszczególnych etapów ludzkiego życia. "Baby Blues" to niemowlęctwo, "Calvin i Hobbes" – (wczesne) dzieciństwo, "Jeremi" – okres bycia nastolatkiem, a dorosłość... no cóż, wychodzi na to, że tutaj pasują... "Fistaszki".