wrócę jeszcze na moment do Marthy. jakoś tak się złożyło, że aż do wczoraj nie widziałem na oczy polskiego wydania i muszę powiedzieć, że to, co zobaczyłem, to w porównaniu z oryginałem marność.
raz: mniejszy format. oryginalne wydanie zbliża się do A4, jest ciut mniejsze. polskie ma mniej więcej format amerykański (B5, tak?).
dwa: jest w dwóch tomach, zupełnie nie wiedzieć czemu. tłumaczenia, że edytorsko tak było lepiej nie mają sensu w obliczu wydania oryginalnego, które jakoś udało się zmieścić w jednym tomie - nic się nie wyrywa, urywa, przegina, wygina itd.
trzy: ma slipcase. to niby nic, a cieszy.
cztery: ma grubszy papier.
mówiąc krótko, gdybym miał wyrzucić na to tyle kasy, zastanowiłbym się kilka razy, a pewnie w końcu i tak zdecydował kupić coś innego.