Heyka !!!
Bitwa 3, Hiszpania, BA - Libra, 2xTermosy w Redeemerach, 2xPriest, 2x10 Assaultowcow, Scouci, Anihilacja, Spearhead.
Niby loozik - mam sporo strzelania, gosc praktycznie nic. Wiec lupie lupie, jak otworze Landki, to jest po bitwie. Jak nie, to kombinije z szarzami, zeby wyjsc na swoje.
Wygrywam rzut na zaczynanie i oczywiscie zaczynam. Na to gosc - ze cala armia w Deepie (rowniez Landki
) a Scouci w outflanku.
No to looz, rozjezdzam sie, zajmuje jak najwiecej terenu. W drugiej turze gosciowi wychodzi praktycznie wszystko - poza 1 Landkiem. I kolejny zaskok - gosc laduje mega-mega-blisko mnie. Juz zacieram sobie rece - jak cos sie rozbije, to jestem w domu. No wiec oczywiscie nie, nic sie nie rozbilo ...
1 oddzial Assaultowcow strzela mi do Preda z 2 Melt i Melta-Pistola. Of course mam oponke z piechoty, wiec jest na dalekim na przedni pancerz. Of course, Pred eksploduje. Landke wali mi z Assault Cannona na bok preda za coverem. Of course Pred eksploduje. No wiec lipa - nie moge uciekac i strzelac, tylko musze walczyc.
Wiec plan jest taki - moj duzy Assault Squad szarzuje na jeden jego Assault Squad i go zmiata, DC wpada w drugi Assault Squad plus fisciarz w Landka. Zmiatam drugi Assault Squad. No i w tym momencie gosc ma na stole jeden oddzial do kontry, wiec nie moze lupnac mi w oba, oddalone od siebie oddzialy. Slowem - moge skontrszarzowac i dobic jednych Termosow i generalnie bede do przodu.
Podskakuje do obu Assault Squadow. No ale - mam lekko pietra przy DC, bo gosc poustawial Sierzantow z Fistami w srodku, tak, zebym nie mogl sie do nich dostawic. Wiec, zeby nie dostac w ryj Kapelanem mysle sobie, ze walne do nich z klamek - wystarczy, ze zabije jednego i juz bedzie looz.
Ze strzelania nie robie nic Landkowi (byl na dy**ch), lupie z klamek do Assault Squadu, gosc oblewa 3 sejwy i w tym momencie daje sie zwalowac (generalnie gosc byl mega-kootasem, czesto "zapominal" o zasadach, ktore dzialaly na jego niekorzysc - a jak mu to pokazywalem w podreczniku, to sie tlumaczyl, ze w hiszpanskiej wersji jest inaczej) - gosc mowi, ze nie uzywa FnP. A oczywiscie nie mogl tak zrobic ... no ale, jak to juz pisalem - jak ktos jest mega-dzbanem i daje sie zwalowac na zasadach wlasnej armii, to jest sam sobie winien
??: ??: ??: ??:
Of course gosc mowi, ze rzuci 11 na LD i zwieje ... bierze kosci i rzuca ... 12 ... FCUK. Assault Squad ucieka spod noza a Kompania zostaje w szczerym polu. Of course jego Assault Squad ucieka dokladnie tyle ile trzeba - zeby sie zebrac i wrocic do dobrej szarzy. Wysiada Termosami i robi mega szarze swoim Assault Squadem na moj Assault Squad i DC.
W tym miejscu pokazuje znowu jakim jest zlamasem. Przed szarza pytam sie, czy bedzie szarzowal na Assault Squad, bo chce rzucic Unleash Rage (gosc ma juz figurke w reku, zeby sie dostawic do Assaultowocow). No wiec on na to, ze za chwile mi powie, bo musi sie zastanowic. Ja na to - loozik, jak sie zastanowisz, to daj mi znac. Po czym, bez zadnej deklaracji, najpierw dostawia sie do Landka, a pozniej do Assaultowcow. Ja of course chce rzucic Unleash'a, a ten kootas zlamany na to, ze sorry, ale on juz ruszyl pierwszy model a ja zapomnialem rzucic mocy i jest juz za pozno.
Of course z tym poruszeniem modelu mial racje, ale choojek zrobil to specialnie - przed moim pytaniem chcial najpierw szarzowac na Assaultowcow. Poklocilismy sie, ponazywalismy ladnie w swoich ojczystych jezykach, gosc powiedzial, ze on tutaj nie przyjechal spotykac przyjaciol i takie tam chore teksty. Slowem - zlamas jakich malo. Z reszta po bitwie podszedl do mnie kapitan Hiszpanski i powiedzial, ze przeprasza - wiedza, ze gosc jest zlamasem, ale wygral jakis ich turniej kwalifikacyjny i po prostu musieli go wziac. A na zeszlym ETC tez robil takie numery.
W tym momencie musialm juz ratowac co sie dalo, ale nie bylo latwo.
Niestety gosc wyladowal za chwile drugim Landkiem zamykajac mnie praktycznie calkowicie juz w cwiartce. Probowalem jeszcze spierdzielac Predatorami i Landkiem, przy okazji niszczac jego Landka z MMelty, ale of course dostalem jakiegos immobila z jego MMelty, a Predy na fartach trafial Mlotkowymi na 6tkach i of course niszczyl.
Generalnie w 6 tur wyczyscil stol - ja zabilem mu Landka, 1 duzy Assault Squad, przetrzebilem Termosow i tyle. Przez te po...bane klamki przegralem 0:20 ... Oczywiscie pozniej w samochodzie jak sie dowiedzialem, ze kupilem wala z tym FnP, to sie strasznie wpienilem, ale cush ... jakbym nie byl warzywem, to by tak to sie nie skonczylo.
Do tego tak naprawde gosc mega-ryzykowal spadajac z Deepa wszystkim, w tym dwoma Landkami - jakby mu sie chociaz jeden rozbil, to by byla totalna zima dla niego. Ale wszystko mu wyszlo, mimo ryzykownego ladowania tuz przy moich jednostkach. Ale w sumie tak po prawdzie, to nie mial innego wyjscia - ja zaczynalem, dalem mu pusta cwiartke i do tego mialem powazne strzelanie. Takze grajac klasycznie nie mial kompletnie szans.
No i oczywiscie - najbardziej nieprzyjemna bitwa w calym turnieju. Gosc gral jak ostatni kootas, a ja od tego numeru z Unleash Rage'm nie pozostawalem mu dluzny. Non-stop spina i w ogole zero fun'u. No ale - taki lajf.
Tak wiec - na zakonczenie pierwszego dnia tak jakos mi sie lekko wydawalo, ze chyba jestem przeklety
Cze !!!