Heyka !!!
6) Szwecja, Demony - Thirster, 2x8 Crusherow, 2x5 Horrorow, 6 Fiendow, 2x5 Plagusow, goly Grinder, Prince z Pavanka; Anihilacja, Piczka.
Slowem - mega trudna armia dla mnie, 10 KP, w tym pare mega-twardych. Gosc wygrywa rzut na zaczynanie i mowi, ze bedzie zaczynal. Ja sie rozstawiam i odpowiedam, ze tym razem, to ja przejme mu inicjatywe (w zeszlym roku tez gralismy ze soba i tez Anihilacje - rozstawilem sie na openie, zeby zajac jak najwiecej terenu i gosc mi przejal inicjatywe). No i ... tadada - kulam 6 i przejmuje inicjatywe.
Rozjezdzam sie na maksa, zajmuje teren. W centrum Landek i duzy squad Assaultowocow, zeby moc szarzowac w razie jakby co.
Jokke laduje Thirsterem, jednymi Crusherami, 2xHorrorami i Fiendami. Crusherzy w srodku stolu, Thirster na mojej flance, Fiendy obok Crusherow, a Horrory z obu flanek. Poniewaz sie rozlazlem, to mial malo miejsca i Horrory i Fiendy sie porozbijaly - wyszlo, ze ja je mam ustawic. Horrory wzialem ustawilem za gorka w zasiegu szarzy, a Fiendy daleko w rogu stolu. Generalnie moglem zrobic odwrotnie, albo w ogole pojechac na hardcorze i sprobowac zabic wszystko, no ale ...
W swojej turze cofam sie, lupie z czego sie da do Thirstera - wbijam dwie rany. Duzy squad Assaultowcow wpada w Horrory i je zabija, DC wpada w Thirstera i go zmiata tracac dwa modele. Slowem - loozik.
W tym momencie, gdyby Jokkemu nie spadl drugi oddzial Crusherow, to bym go ztable'owal, bo na spokojnie bylbym w stanie strzelic ze wszystkiego i zaszarzowac polowa armii na Crushery i byloby po wszystkim. No ale - wychodza mu drugie Crushery i 2xPlagi. Crushery zrzuca w poblize tych pierwszych Plagi gdzies tam z tylu. Rusza sie do przodu Horrorami i strzela do Razora - bezskutecznie, Fiendami i Crusherami rowniez do przodu.
Zwiewam na flanki, lupie do Fiendow i Horrorow.
W trzeciej turze spada mu Grinder, w okolice Crusherow, Fiendy dopadaja mi jednego Preda i robia mu stunna.
Ja nadal strzelam do Fiendow i do Horrorow no i oczywiscie uciekam - ale nie specialnie jest juz gdzie.
W czwartej turze spada mu Prince z Pavanka, zrzuca go do Crusherow w taki sposob, ze ma ledwo-ledwo zasieg do duzego Assault Squadu. Fiendami rzuca sie na Rhinosa (ale sa juz tak postrzelane, ze nic nie robi). Crusherami pedzi w kierunku Assaultowcow. W tym momencie potrzebuje rzucic 6 na Pavanke, zeby ledwo-ledwo dobiec do Assaultowcow Crusherami.
No i oczywiscie trafia i kula ta 6tke na Pavanke. Crushery wpadaja mi w Assaultowcow i w Preda, zabijaja Priesta i caly oddzial, Pred wybucha, Libra ucieka, ale nie za stol.
Slowem - z 2:0 robi sie 2:3 dla Jokke.
Ja nadal spierdzielam, dobijam w koncu Horrory. Tank Shockuje Fiendy plus strzelam do nich z czego tam moge, ale za malo, zeby Libra sie zebral, ale na tyle dobrze sie ustawiam, ze Libra nie ucieka za stol.
W KP 3:3, no ale Libra nadal ucieka.
W tym momencie podchodza chlopaki i mowia, ze ta bitwa nie ma juz zadnego znaczenia, bo juz wygralismy. Kompletnie sie wiec rozloozniam.
W swojej 5tej Jokke szarzuje mi samotnym Fiendem na Landka. Trafia na 4+, pozniej potrzebuje 6tki, zeby zrobic Rending, 6tki zeby zrobic Glana. Oczywiscie mu to wychodzi i oczywiscie rzuca Immobila, czyli kolejna 6tke. Gdyby nie to, to na loozaku moglbym uratowac Libre odpowiednim Tank Shockiem.
Wypada, ze mamy grac 6ta ture. Takze gdybym chcial, to na loozaku wychodze z Landka Kompania, dobijam ostatniego Fienda i jest remis a on nie ma juz jak mi zaszkodzic. No ale Jokke ma tak smutna mine, ze konczymy grac tak, jak to wyglada, bo i tak nie ma to zadnego znaczenia.
4:16 dla Jokke.
Tutaj mega-mega przydaly mi sie wszystkie treningi z Demonami - wiedzialem co i jak robic, jaki jest priorytet celow. Jakbym nie spekal przed Fiendami i troche zaryzykowal, to bym je tez zabil na poczatku bitwy i bylby loozik. Jakbym mial troche farta i w drugiej turze nie weszlyby mu drugie Crushery, to tez byloby po bitwie. No ale - bylo jak bylo, wygralismy
Bitwa z Jokke jak zwykle mega-loozna, zero spiny, zarciki i tak dalej.
I to tyle ode mnie.
Cze !!!