Pianista twardziel, spada w las na początku filmu i robi wszystko, żeby ludzie tam się nie pozabijali i stworzyli drużynę, tylko po to żeby 10 minut później ich lać. Następnie harcerze wpadają na otwartą przestrzeń, gdzie jest woda, robią test z igłą która szaleje zamiast pokazać północ, pianista mówi, że słońce ani drgnęło od paru godzin (ergo patrzył na niebo) ale dopiero kilka scen później jak wychodzą na jakąś skarpę jest wielki szok, zapierający wdech piersiach widok na kilka księżyców (planet?) i słońc (?), na holocaust, czy nikt wcześniej tego nie zauważył? pod nogi patrzyli? (i tak z marnym efektem).
Dalej, walka na katany z predatorem, myślałem ze umrę na siedząco. I to chwile po gadce, że to rasa łowców, która co sezon się doskonali by być lepszymi wojownikami itp. itd. i gość pada w pojedynku na katany, to predatorzy powinni zbudować wehikuł czasu i wojować w feudalnej Japonii, byłoby wyzywanie.
Ale przejdźmy dalej, pianista ma ze sobą karabin, może użyć snajperki od koleżanki, ma maczetę, ale nie. Lepiej zastawić zmyślną pułapkę, rozpalić wielką arenę z ognia i... napieprzać predatora kością. Chyba ciepło uszkodziło pianiście zwoje w mózgu, albo zakłóciło prace neuronów.
Dużo wcześniej, jak atakowały ich kosmiczne psy, to rozwalenie pierwszego z nich, wydawało się arcy trudne, sześciu chłopa stało i napieprzało z karabinów ile wlezie, mieli nawet cholernego miniguna i nikt go ku**a nie mógł trafić? Faktycznie najlepsi z najlepszych. Chwile potem im chyba przeszło bo robili akcje one shot one kill.
Zapomniałbym o Morfeuszu, który dostosował hełm predatora do rozmiarów własnej głowy. Teorie są dwie, albo kask jest zrobiony z cyny lub ciasta i Morfeusz go ugniatał aż nie uzyskał kształtu małej ludzkiej głowy, albo, wersja bardziej prawdopodobna, miał kosmiczną pompkę której używał do nadmuchiwania własnej czaszki. Ale pal licho kask, Magik-Morfeusz, potrafił korzystać z dobrodziejstw kasku takich jak np. niewidzialność bez żadnego zasilania czy urządzenia na ręce. Włączał go siłą woli, zdolność pozostałe po roli w matrixie. A nawet jeśli gdzieś chował owo urządzonko, to skąd u licha ściągnął do niego angielski manual? Chyba, że jego niewidzialny przyjaciel znał pismo i język predatorów.
Trochę te błędy przeszkadzały w odbiorze, nie to, że film nie miał plusów, ale więcej niż 6/10 bym mu nie dał i to głównie za to, że jest kalką części pierwszej, nawet jest minimum jedna ta sama piosenka w soundtracku (ze słuchu, bo nie ukradłem ścieżki do jedynki ani do dwójki, a sprawdzać mi się nie chce, wole strzelić i czekać aż ktoś mi to wypomni i sprawdzi za mnie)